Post autor: Zbyszek Gotkiewicz » 08 stycznia 2016, 16:31
Jeśli kolega początkujący, to ja może napiszę jaka według mnie jest hierarchia tego co nam daje elektronika.
Najważniejsze jest pikanie. Z tego korzystam właściwie cały czas. Wario musi dla mnie pikać szybko i radośnie, dlatego dobrze mieć opcję w wariometrze ustawienia częstotliwości piknięć, wysokości dźwięku i tempa narastania. Ważne szczególnie w Polsce, gdy spotykasz noszenie o wartości 0,1 m/s. Ponure wario, które niskim płaczliwym tonem raczy stwierdzić piiii................piiii................piiiii może spowodować, że pilot zlekceważy to noszenie. A to mogło być jedyne w promieniu paru kilometrów. Natomiast gdy wario w takim noszeniu zawoła radośnie pi..pi..pi..pi bierz go, kręć, to będzie zachęta dla pilota. Jedyna niedogodność, że gdy trafiasz na komin 2 metry i rośnie do trzech, to wydaje sie wtedy że wariometr zwariował a komin za chwilę wystrzeli nas w kosmos. Dźwięk buczący też jest przydatny, ale dopiero gdy odzywa się koło -2,5 m/s. wiadomo wtedy, że duszenie jest już spore i trzeba depnąć speeda. Nie brałbym waria, w którym nie da się ustawić wartości buczenia, bo buczenie gdy opadanie tylko przekroczy zero jest bardziej deprymujące niż brak pikania i nie da się myśleć.
Kolejna informacja, to wysokość, ale tylko w kontekście słabych noszeń. Myślę sobie: kręcę się tu już z dziesięć minut w tych gównach i ciekawe, czy coś w ogóle zyskałem. Dobrze jest wtedy spojrzeć na wysokość i zobaczyć czy wzrosła. Wysokość też przyda się żebyśmy wiedzieli, ile brakuje nam do podstawy jeśli wiemy na jakiej wysokości danego dnia są podstawy.
Te dwie powyższe informacje z powodzeniem wystarczają do latania i rozwijania się. Jak będziemy mieć GPS (zintegrowany czy też osobno) to dostaniemy jeszcze informację o prędkości, którą można wykorzystać na parę sposobów oraz informację o strefach którą można wykorzystać tylko na jeden sposób. I jeśli nie startuje się w zawodach, to w zasadzie wszystko czego możemy oczekiwać od naszej elektroniki. Możemy oczywiście podyskutować o optymalizacji wysokości i prędkości dolotu do punktu trasy lub mety, ale wydaje mi się że to trochę za wcześnie aby o tym dyskutować.Najpierw trzeba by wiedzieć jaką biegunową ma nasze skrzydło. A jeśli chcesz wrzucać gdzieś tracki z przelotów, to zwykły Garmin (a może nawet telefon) wystarczy. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że im więcej elektroniki, tym mniej przyjemności z latania.
Jeśli kolega początkujący, to ja może napiszę jaka według mnie jest hierarchia tego co nam daje elektronika.
Najważniejsze jest pikanie. Z tego korzystam właściwie cały czas. Wario musi dla mnie pikać szybko i radośnie, dlatego dobrze mieć opcję w wariometrze ustawienia częstotliwości piknięć, wysokości dźwięku i tempa narastania. Ważne szczególnie w Polsce, gdy spotykasz noszenie o wartości 0,1 m/s. Ponure wario, które niskim płaczliwym tonem raczy stwierdzić piiii................piiii................piiiii może spowodować, że pilot zlekceważy to noszenie. A to mogło być jedyne w promieniu paru kilometrów. Natomiast gdy wario w takim noszeniu zawoła radośnie pi..pi..pi..pi bierz go, kręć, to będzie zachęta dla pilota. Jedyna niedogodność, że gdy trafiasz na komin 2 metry i rośnie do trzech, to wydaje sie wtedy że wariometr zwariował a komin za chwilę wystrzeli nas w kosmos. Dźwięk buczący też jest przydatny, ale dopiero gdy odzywa się koło -2,5 m/s. wiadomo wtedy, że duszenie jest już spore i trzeba depnąć speeda. Nie brałbym waria, w którym nie da się ustawić wartości buczenia, bo buczenie gdy opadanie tylko przekroczy zero jest bardziej deprymujące niż brak pikania i nie da się myśleć.
Kolejna informacja, to wysokość, ale tylko w kontekście słabych noszeń. Myślę sobie: kręcę się tu już z dziesięć minut w tych gównach i ciekawe, czy coś w ogóle zyskałem. Dobrze jest wtedy spojrzeć na wysokość i zobaczyć czy wzrosła. Wysokość też przyda się żebyśmy wiedzieli, ile brakuje nam do podstawy jeśli wiemy na jakiej wysokości danego dnia są podstawy.
Te dwie powyższe informacje z powodzeniem wystarczają do latania i rozwijania się. Jak będziemy mieć GPS (zintegrowany czy też osobno) to dostaniemy jeszcze informację o prędkości, którą można wykorzystać na parę sposobów oraz informację o strefach którą można wykorzystać tylko na jeden sposób. I jeśli nie startuje się w zawodach, to w zasadzie wszystko czego możemy oczekiwać od naszej elektroniki. Możemy oczywiście podyskutować o optymalizacji wysokości i prędkości dolotu do punktu trasy lub mety, ale wydaje mi się że to trochę za wcześnie aby o tym dyskutować.Najpierw trzeba by wiedzieć jaką biegunową ma nasze skrzydło. A jeśli chcesz wrzucać gdzieś tracki z przelotów, to zwykły Garmin (a może nawet telefon) wystarczy. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że im więcej elektroniki, tym mniej przyjemności z latania.