Post autor: deckard2 » 07 marca 2019, 21:20
Witam.
Zamiast pytać: jak przygotować się do wypadku, lepiej zaptyać: jak uniknąć wypadku???
Napiszę kilka słów ze swojego doświadczenia.
Latam 8 lat. Dla jednych małao, dla innych już długo. Skrzydło wysokie B, wcześniej epizod z C. Średnio ok 40- 70 h rocznie.
Określił bym się mianem: pilot rekreacyjno- przelotowy.
Nigdy nie zaliczyłem drzewa (60% moich lotów jest w górach) nie wodowałem, nie miałem sytuacji zmuszającej do użycia zapasu (klapy oczywiście się zdarzają) nie przeciągnąłem skrzydła, nie znalazłem się na zawietrznej, pomyślnie unikałem kolizji w powietrzu (choś miałem "pierwszeństwo") żadna burza mnie nie zassałą i nie zaskoczyła, żadne rotory przy lądowaniu nie dopadły... ogólnie ciesze się lataniem i każdą minutą spędzoną w powietrzu. Nie biorę udziału w żadnych rankingach i zawodach. Nie mam napinki na wynik. Sukces przelotowy mierzę miarą udanego startu, lotu i pomyslnego lądowania a nie ilością przelecianych km.
Czasem myślę o wypadku. O rodzinie, pracy itd. Jednak latanie jest powołaniem i marzeniem. Jeśli tego nie czujesz, zostaw to. Lecz jeśli mimo lęków pragniesz być w powietrzu musisz się oswoić z myślą, że może pójść coś nie tak. Jednak lepiej zapobiegać.
Moja recepta to zrozumieć mechanikę lotu, ogólnie i w odniesieniu do paralotni, bo mają sporo ograniczeń. Poświęcić czas na zdobycię wiedzy z meteo, kiedy jak i dlaczego? znac swoje umejętności i ograniczenia. Znać zagrożenia i czynniki, które je powodują. Schować swoje ambicję i chęci zaimponowania komukolwiek do kieszeni. Mieć respekt do natury (termika, wiatr) i najważniejsze UŻYWAĆ MÓZGU i zdrowego rozsądku aktywnie!!!
Oczywiście napisałem same banały i każdy o tym wie, choć może jednak nie do końca...
Witam.
Zamiast pytać: jak przygotować się do wypadku, lepiej zaptyać: jak uniknąć wypadku???
Napiszę kilka słów ze swojego doświadczenia.
Latam 8 lat. Dla jednych małao, dla innych już długo. Skrzydło wysokie B, wcześniej epizod z C. Średnio ok 40- 70 h rocznie.
Określił bym się mianem: pilot rekreacyjno- przelotowy.
Nigdy nie zaliczyłem drzewa (60% moich lotów jest w górach) nie wodowałem, nie miałem sytuacji zmuszającej do użycia zapasu (klapy oczywiście się zdarzają) nie przeciągnąłem skrzydła, nie znalazłem się na zawietrznej, pomyślnie unikałem kolizji w powietrzu (choś miałem "pierwszeństwo") żadna burza mnie nie zassałą i nie zaskoczyła, żadne rotory przy lądowaniu nie dopadły... ogólnie ciesze się lataniem i każdą minutą spędzoną w powietrzu. Nie biorę udziału w żadnych rankingach i zawodach. Nie mam napinki na wynik. Sukces przelotowy mierzę miarą udanego startu, lotu i pomyslnego lądowania a nie ilością przelecianych km.
Czasem myślę o wypadku. O rodzinie, pracy itd. Jednak latanie jest powołaniem i marzeniem. Jeśli tego nie czujesz, zostaw to. Lecz jeśli mimo lęków pragniesz być w powietrzu musisz się oswoić z myślą, że może pójść coś nie tak. Jednak lepiej zapobiegać.
Moja recepta to zrozumieć mechanikę lotu, ogólnie i w odniesieniu do paralotni, bo mają sporo ograniczeń. Poświęcić czas na zdobycię wiedzy z meteo, kiedy jak i dlaczego? znac swoje umejętności i ograniczenia. Znać zagrożenia i czynniki, które je powodują. Schować swoje ambicję i chęci zaimponowania komukolwiek do kieszeni. Mieć respekt do natury (termika, wiatr) i najważniejsze UŻYWAĆ MÓZGU i zdrowego rozsądku aktywnie!!!
Oczywiście napisałem same banały i każdy o tym wie, choć może jednak nie do końca...