Walka z naturą... i potrzebami

Odpowiedz


To pytanie jest elementem zabezpieczającym przed automatycznym zamieszczaniem postów.
Emotikony
:D :) ;) :( :o :shock: :? 8-) :lol: :x :P :oops: :cry: :evil: :twisted: :roll: :!: :?: :idea: :arrow: :| :mrgreen: :geek: :ugeek:

BBCode włączony
[Img] włączony
[Flash] wyłączony
[URL] włączony
Emotikony włączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: Walka z naturą... i potrzebami

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Tomo » 25 maja 2017, 18:51

Tyle obsikasz co spodnie lejąc za hangarem przed startem. Żeby nalać w kokon to musiałbym się bardzo starać. Na cewnik przyjdzie pewnie czas ale to w innych okolicznościach.

Wiem, ze to jest wymagające rozwiązanie ale mam to opracowane od 10 lat i działa. Gdybym się przerzucił na cewnik i któregoś dnia o nim zapomniał, to mogłoby to położyć cały lot. A tak to problem sików został wyeliminowany już na poziomie technicznym a nie dopiero sprzętowym.

T.

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: marek mastalerz » 25 maja 2017, 11:46

Tomo pisze:Sikam z uprzęży, warunek kokon albo chociaż podnózek, żeby było na czym stanąć. ...


Próbowałemw ten sposób i nie wierzę że nie zrosisz się własnym moczem choć trochę przy takiej operacji. ;)
Jeśli lata się bez kokonu to taka opcja jest do przyjęcia. Jeśli z kokonem to jest duża szansa nalania do kokonu.
Cewnik zakładasz chwilę i o nim zapominasz. Można sikać nawet w kominie i w turbulencjach bo normalnie trzymasz sterówki.
Jak dla mnie pełen luksus.
Ja też nie lubię zbędnych dodatków jak np. kabelki do radia, ale cewnik zmienił moje życie na lepsze ;)

Pozdro z gumką ;)

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Tomo » 25 maja 2017, 08:54

Sikam z uprzęży, warunek kokon albo chociaż podnózek, żeby było na czym stanąć. Trzeba przełożyć ręce przez taśmy, do przodu, wyciągnąć fujarę, podgiąć nogi w kolanach (tak żeby wyprężyć sie nieco w przód) i już. Sik leci do przodu a następnie pęd powietrza odchyla go tak, ze nie wpada to do uprzęży. Co ciekawe, w takiej konfiguracji nie czuć turbulencji, wielokrotnie zdarzało mi się wlatywać w konkretne noszenie, choć -przed zawsze wyczekuje spokojniejszego powietrza a w górach sikam na przeskokach. Mozna tez nalać do butelki np po Ice Tea i przywieźć sobie na ziemie albo wylać w locie.
Ubieranie sie w cewniki, tak samo jak ubieranie się w kabelki do radia, jakoś do mnie nie nie przemawia.

T.

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: marek mastalerz » 25 maja 2017, 00:30

Cewnik zewnętrzny to rewelacyjne rozwiązanie. Nie ruszam na przelot bez niego i nie muszę się zastanawiać co pić i ile. Najlepiej taki z klejem bo na pewno nie spadnie. Sprawdzone dziesiątki razy :)
Ja kupuję tutaj: http://dlapacjenta.pl/sklep/index.php/cPath/12_14_209

Do tego rurka ze specjalną końcówką i z workiem (który odcinasz). Wyprowadzasz ją sobie z uprzęży przez otwór do spuszczania balastu. Najlepiej worek z długim drenem: http://dlapacjenta.pl/sklep/product_inf ... ts_id/7375

W dudkowym Soulu działa bez zarzutu.

Pozdrawiam

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: prokopcio » 23 maja 2017, 10:44

Zbyszek Gotkiewicz pisze:...napalonym pasterzu kóz...
skoro ma kozy to niekoniecznie jest napalony....

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Sław(ny) » 22 maja 2017, 22:22

Gemmini pisze:
Sław(ny) pisze:Masz nick, z którego trudno określić twoją płeć.
.

Racja, nie napisałęm. Chłop jestem.


Cewnik zewnętrzny, o którym pisał Chrząszcz kończy się torbą na siki. Oczywiście można ją odciąć i lać z góry... w środowisko przez rurkę wychodzącą przez nogawkę. Zalecane raczej nie nad zabudowaniami ludzkimi. Można sobie zmoczyć przy okazji buta jak się rurka źle ułoży. Cewniki mają rozmiary - trzeba podać pani :twisted: (rozmiar nie onego) w sklepie medycznym (z rzadka można zdobyć w aptekach).

Innym rozwiązaniem stosowanym przez kumpla z teamu to butelka z "big łykiem" w zależności od fi onego. Oczywiście pusta butla, żeby do niej najulać. Nie stosowałem, ale ponoć da się.

O zapobieganiu już tu napisano.

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Zbyszek Gotkiewicz » 22 maja 2017, 13:51

A Klaudia lata w pieluchach, bo to super sposób żeby uchronić się od gwałtu w razie przygodnego lądowania przy napalonym pasterzu kóz. Takie pieluchy wyglądają wyjątkowo antykoncepcyjne.

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Zbyszek Gotkiewicz » 22 maja 2017, 13:48

Gemmini pisze:
Sław(ny) pisze:Masz nick, z którego trudno określić twoją płeć.
.

Racja, nie napisałęm. Chłop jestem.

Dla mnie to było jasne. Przecież dziewczyny nie robią kupy. Może czasem siku, ale nie mam pewności. Do toalety chodzą tylko żeby poprawić makijaż i fryzurę.

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Gemmini » 22 maja 2017, 13:26

Sław(ny) pisze:Masz nick, z którego trudno określić twoją płeć.
.

Racja, nie napisałęm. Chłop jestem.

Zbyszek Gotkiewicz pisze:Ja jeśli nie mam biegunki

Oj jak ktoś ma, to raczej nie latanie w głowie.
Chodziło mi o lżejsze potrzeby ;)


Chociaż jeszcze dodam, że pierwszego dna na Lijaku, na początku kwietnia, pogoda była piękna, ale w powietrzu tak rzucało, że kilku osobom (w tym i mnie) zbierało się na wymioty. W takim wypadku myśli się tylko o lądowaniu.


Dzięki za odpowiedzi.

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Zbyszek Gotkiewicz » 22 maja 2017, 12:07

Ja jeśli nie mam biegunki to po zrobieniu kupy mam spokój na dzień lub dwa. Jedzenie też można ograniczyć. Z głodu jeszcze nikt się nie zesrał.

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: prokopcio » 22 maja 2017, 10:47

a kupa ?

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Zbyszek Gotkiewicz » 22 maja 2017, 10:41

Jak nie będziesz pił przed lotem to nie będziesz sikał. A nerwy zadbają o to żebyś nie startował z pełnym pęcherzem.

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Chrzaszczu » 22 maja 2017, 10:32

Ja wieczorem i wczesnym ranem piję wodę na siłę. Przed lotem dobrze trzeba się wykroplić. W powietrzu moczę jedynie usta z camelbaga. Unikam kawy i picia już na parę godzin przed lotem. W moim przypadku zazwyczaj 5h nie sprawia dużego problemu, a potrafię ponad 9h z dobrym nawodnieniem wcześniej wytrzymać. Jeśli to nie daje rady cewniki zewnętrzne lub w lekkiej uprzęży (nawet z kokonem) można wysunąć się i spokojnie oddać wszystko w powietrze. Dla kobiety tylko pieluchy.

Re: Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Sław(ny) » 22 maja 2017, 08:49

Masz nick, z którego trudno określić twoją płeć.
Baba i chłop mają inaczej.
Są więc różne "patenty".

Walka z naturą... i potrzebami

Post autor: Gemmini » 21 maja 2017, 23:26

Witojcież,
pytanie mam do was może dziwne, ale w sumie to sama natura.

Jak wytrzymujecie w powietrzu kilka godzin bez WC? Przeloty mogą trwać nawet i 7-10 godzin i jak można sobie poradzić z pełnym pęchrzem?
Jak się bronić przed zewem natury?

Mimo, że ubieram się ciepło i w miarę wiatroodpornie, zawsze gdzieś podwieje i nie ma siły. Trza lądować.

Na górę