Post autor: Zbyszek Gotkiewicz » 09 stycznia 2020, 12:00
To jeszcze jako ilustrację zagadnienia wkleję tu opis z zestawu umiejętności pilota.
Metodyka szkolenia
Lądowanie w ograniczonej przestrzeni 60x60 metrów
Na jak dużym lądowisku można wylądować paralotnią? A w zasadzie na jak małym. Takie wielkości rozłożonego na ziemi podkoszulka powinno wystarczyć, ale uwzględniając jakieś problemy, to powierzchnia zajmowana przez auto osobowe jest już całkowicie wystarczająca. Oczywiście jeśli się postaramy. Jak się tego nauczyć? Trzeba opanować podstawy. Czyli umieć wylądować prawidłowo wszystkimi metodami. Do nauki dobrze wyznaczać sobie konkretny punkt na lądowisku. Może to być specjalnie wykonane „centro” lub nawet ten podkoszulek o którym wspominałem na początku. Chodzi o coś, co po pierwsze da nam ocenę naszych wysiłków, a po drugie przykuje naszą uwagę. Bo z tym przykuwaniem uwagi jest tak, że podświadomie kierujemy się na przeszkody, których powinniśmy unikać. Dlatego jeśli na wybranym lądowisku będzie rosło pojedyncze drzewo, czy krzak, to my jak osioł ze Shreka będziemy sobie na głos powtarzać „nie na przeszkody”, a nasza podświadomość sama nas skieruje na tą przeszkodę, na której skupimy uwagę. Dlatego uwagę mamy skupiać na największej wolnej przestrzeni. Lądowanie na celność kieruje się kilkoma zasadami. Pierwsza i najważniejsza, to taka, że lądowanie musi odbywać się z prostej, bez manewrów nisko nad ziemią. Dlatego musimy mistrzowsko opanować regulację punktu przyziemienia za pomocą zaciągania sterówek. Wszystkie ruchy sterówkami muszą być płynne w możliwie małym zakresie żeby nie rozbujać skrzydła. Oczywiście zawsze lądujemy pod wiatr. Nie próbujemy wylądować w punkt na siłę. Nie przeciągamy skrzydła żeby spaść na punkt z góry, nie wystawiamy nóg w bok jeśłi przelatujemy obok wybranego punku, bo ta noga często zostaje w miejscu zetknięcia z ziemią, a my lecimy dalej. W trakcie nauki punkt przyziemienia powinien być w czystym opływie powietrza, tolerujący nasze błędy dotyczące zarówno niedolot jak i przelecenie wybranego punktu. Samo podejście powinniśmy rozpoczynać przynajmniej na wysokości 100 metrów, a nawet wyżej obserwując punkt przyziemienia. Najlepiej gdy jest on nieco za planowanym punktem lądowania tak, aby poprzez zaciągnięcie sterówek można było popsuć doskonałość i spowodować że punkt przyziemienia w końcowym odcinku lotu pokryje się z punktem lądowania. Do perfekcyjnego opanowania skrzydła przy lądowaniu na celność dobrze jest przećwiczyć także rozpoznawanie punktu przeciągnięcia. Nie jest to mityczny fullsztal, ale wyczuwanie początku zerwania strug w skrzydle. Dzieje się to najczęściej gdy długo (przez kilka sekund) trzymamy sterówki w okolicy bioder. Taką naukę można prowadzić bezpiecznie nad woda na treningu bezpieczeństwa, lub na żaglu gdy warunki pozwalają na bardzo niskie (na wysokości 1 metra) wiszenie nad stokiem. Ta druga opcja umożliwia też obserwowanie, jak wzrasta prędkość opadania tuż przed zerwaniem strug. Samo zerwanie objawia się skokiem skrzydła do tyłu, na co należy zareagować natychmiastowym odpuszczeniem sterówek do połowy dotychczasowego zaciągnięcia. Całkowite odpuszczenie sterówek nie jest wskazane, gdyż skrzydło gwałtownie wtedy zanurkuje i na małej wysokości może to się zakończyć wypadkiem. Metoda precyzyjnego lądowania jest wykorzystywana nie tylko przy lądowaniach przygodnych na trasie przelotu, ale także jest niezbędna, jeśli planujemy toplandingi. Do nauki toplandingów powinniśmy wybrać sobie takie startowisko, jak na przykład Monte Avena koło Feltre (Italia). Lądowanie polega na zrobienie około 100 metrów nad start, skierowanie się na zawietrzną startowiska (polecenie z wiatrem) , a następnie wykonanie zwrotu pod wiatr i rozplanowanie normalnego lądowania na startowisku. W przypadku, jeśli nie uda się przyziemić na starcie tylko przelatujemy kilka metrów nad nim, to wykręcamy się i robimy kolejne podejście. Nie wykonujemy żadnych manewrów w celu wymuszenia na skrzydle spadnięcie na start.
Ilustracje: zdjęcia z zawodów na celność lądowania
To jeszcze jako ilustrację zagadnienia wkleję tu opis z zestawu umiejętności pilota.
Metodyka szkolenia
Lądowanie w ograniczonej przestrzeni 60x60 metrów
Na jak dużym lądowisku można wylądować paralotnią? A w zasadzie na jak małym. Takie wielkości rozłożonego na ziemi podkoszulka powinno wystarczyć, ale uwzględniając jakieś problemy, to powierzchnia zajmowana przez auto osobowe jest już całkowicie wystarczająca. Oczywiście jeśli się postaramy. Jak się tego nauczyć? Trzeba opanować podstawy. Czyli umieć wylądować prawidłowo wszystkimi metodami. Do nauki dobrze wyznaczać sobie konkretny punkt na lądowisku. Może to być specjalnie wykonane „centro” lub nawet ten podkoszulek o którym wspominałem na początku. Chodzi o coś, co po pierwsze da nam ocenę naszych wysiłków, a po drugie przykuje naszą uwagę. Bo z tym przykuwaniem uwagi jest tak, że podświadomie kierujemy się na przeszkody, których powinniśmy unikać. Dlatego jeśli na wybranym lądowisku będzie rosło pojedyncze drzewo, czy krzak, to my jak osioł ze Shreka będziemy sobie na głos powtarzać „nie na przeszkody”, a nasza podświadomość sama nas skieruje na tą przeszkodę, na której skupimy uwagę. Dlatego uwagę mamy skupiać na największej wolnej przestrzeni. Lądowanie na celność kieruje się kilkoma zasadami. Pierwsza i najważniejsza, to taka, że lądowanie musi odbywać się z prostej, bez manewrów nisko nad ziemią. Dlatego musimy mistrzowsko opanować regulację punktu przyziemienia za pomocą zaciągania sterówek. Wszystkie ruchy sterówkami muszą być płynne w możliwie małym zakresie żeby nie rozbujać skrzydła. Oczywiście zawsze lądujemy pod wiatr. Nie próbujemy wylądować w punkt na siłę. Nie przeciągamy skrzydła żeby spaść na punkt z góry, nie wystawiamy nóg w bok jeśłi przelatujemy obok wybranego punku, bo ta noga często zostaje w miejscu zetknięcia z ziemią, a my lecimy dalej. W trakcie nauki punkt przyziemienia powinien być w czystym opływie powietrza, tolerujący nasze błędy dotyczące zarówno niedolot jak i przelecenie wybranego punktu. Samo podejście powinniśmy rozpoczynać przynajmniej na wysokości 100 metrów, a nawet wyżej obserwując punkt przyziemienia. Najlepiej gdy jest on nieco za planowanym punktem lądowania tak, aby poprzez zaciągnięcie sterówek można było popsuć doskonałość i spowodować że punkt przyziemienia w końcowym odcinku lotu pokryje się z punktem lądowania. Do perfekcyjnego opanowania skrzydła przy lądowaniu na celność dobrze jest przećwiczyć także rozpoznawanie punktu przeciągnięcia. Nie jest to mityczny fullsztal, ale wyczuwanie początku zerwania strug w skrzydle. Dzieje się to najczęściej gdy długo (przez kilka sekund) trzymamy sterówki w okolicy bioder. Taką naukę można prowadzić bezpiecznie nad woda na treningu bezpieczeństwa, lub na żaglu gdy warunki pozwalają na bardzo niskie (na wysokości 1 metra) wiszenie nad stokiem. Ta druga opcja umożliwia też obserwowanie, jak wzrasta prędkość opadania tuż przed zerwaniem strug. Samo zerwanie objawia się skokiem skrzydła do tyłu, na co należy zareagować natychmiastowym odpuszczeniem sterówek do połowy dotychczasowego zaciągnięcia. Całkowite odpuszczenie sterówek nie jest wskazane, gdyż skrzydło gwałtownie wtedy zanurkuje i na małej wysokości może to się zakończyć wypadkiem. Metoda precyzyjnego lądowania jest wykorzystywana nie tylko przy lądowaniach przygodnych na trasie przelotu, ale także jest niezbędna, jeśli planujemy toplandingi. Do nauki toplandingów powinniśmy wybrać sobie takie startowisko, jak na przykład Monte Avena koło Feltre (Italia). Lądowanie polega na zrobienie około 100 metrów nad start, skierowanie się na zawietrzną startowiska (polecenie z wiatrem) , a następnie wykonanie zwrotu pod wiatr i rozplanowanie normalnego lądowania na startowisku. W przypadku, jeśli nie uda się przyziemić na starcie tylko przelatujemy kilka metrów nad nim, to wykręcamy się i robimy kolejne podejście. Nie wykonujemy żadnych manewrów w celu wymuszenia na skrzydle spadnięcie na start.
Ilustracje: zdjęcia z zawodów na celność lądowania