Dyskusja poszła w kierunku, który jakoś mi ciężko przełożyć na to co ma robić ciągacz sznurków jak pi.. niemiłosiernie...
Zafascynowawszy się filmikami i poczatkiem(!) dysputy postanowiłem, że ja też będę niezły w te klocki. No i przedwczoraj trafiły się akurat warunki. Na startowisku jakieś 4-10 m/s czyli idealnie na kombinowanie bo trochę już wieje ale nie na tyle, żeby sobie jakkolwiek nie poradzić. No to jadę: A+C, tyłek+C, A. No i okazało się, że:
- do samego stawiania jako czynności wciągnięcia skrzydła nad głowę trzymanie tylnych taśm mi nie pomagało a przeszkadzało; prawdopodobnie chodzi o przyzwyczajenie, za bardzo koncentrując się na tym co robić taśmami, za mało uwagi poświęcam na prawidłowe podbieganie i efekt ogólnie kiepski
- kontrola taśmami gdy skrzydło jest nad głową jest całkiem przyjemna, bo nie trzeba się zginać w paragraf ale wygląda się godnie jak homo erectus, no i łatwo zgasić jak się zachce, ewentulanie można wystartować z miejsca jak piórko niesione wiatrem jak się zachce
- jednak zamiast trzymania taśm można zrobić ładną jaskółeczkę i jakoś miałem wrażenie, że bardziej mi to pasuje bo fajnie czuję jak się skrzydło rusza
- jako procedurę startu wypracowałem taką kolejność:
1. robię malutki murek, wyprowadzam ładną linię, żadnych krawatów, itp.
2. tylnymi taśmami ściągam skrzydło w małą kupkę, pilnują żeby krawedź natarcia centropłata była w górze (żeby wiatr niczego nie pozwijał)
3. stawiam taśmami albo tyłkiem (było barzdo zimno i w grubych rękawicach było niewygodnie brać taśmy)
4. gwóźdź tematu - stawiająć z takiej kupki mam pewność, że wszystko jest ok i mam mnóstwo czasu żeby spokojnie zacząć podbiegać.
5. właściwe podbiegnięcie powoduje, że do zatrzymanie skrzydła wystarczy subtelny dotyk sterówek (lub taśm, ale sterówki i tak są w rękach więc po co mnożyć byty)
6. kontrola po postawieniu albo ewentualny start to już jak sobie stryjenka życzy
Dodam, że mając grube narciarskie rękawice sterówki można mieć wyłącznie w rękach, więc wszelkie metody gdzie sterówki są na przegubach od razu odpadają.
W planach jeszcze stawianie asymetryczne chociaż raczej tylko jako poszerzenie horyzontów i praktyka przy silniejszym wietrze.
To tyle na dziś. A że latanie to sztuka pozwolę sobie zakończyć poetycko:
Miłe złego początki:
- 27947127_10215559876168846_874370852_o.jpg (1.21 MiB) Przejrzano 8681 razy
Ale koniec żałosny:
- 27901335_10215559866968616_416457130_o.jpg (818.68 KiB) Przejrzano 8681 razy
Dyskusja poszła w kierunku, który jakoś mi ciężko przełożyć na to co ma robić ciągacz sznurków jak pi.. niemiłosiernie... ;)
Zafascynowawszy się filmikami i poczatkiem(!) dysputy postanowiłem, że ja też będę niezły w te klocki. No i przedwczoraj trafiły się akurat warunki. Na startowisku jakieś 4-10 m/s czyli idealnie na kombinowanie bo trochę już wieje ale nie na tyle, żeby sobie jakkolwiek nie poradzić. No to jadę: A+C, tyłek+C, A. No i okazało się, że:
- do samego stawiania jako czynności wciągnięcia skrzydła nad głowę trzymanie tylnych taśm mi nie pomagało a przeszkadzało; prawdopodobnie chodzi o przyzwyczajenie, za bardzo koncentrując się na tym co robić taśmami, za mało uwagi poświęcam na prawidłowe podbieganie i efekt ogólnie kiepski
- kontrola taśmami gdy skrzydło jest nad głową jest całkiem przyjemna, bo nie trzeba się zginać w paragraf ale wygląda się godnie jak homo erectus, no i łatwo zgasić jak się zachce, ewentulanie można wystartować z miejsca jak piórko niesione wiatrem jak się zachce
- jednak zamiast trzymania taśm można zrobić ładną jaskółeczkę i jakoś miałem wrażenie, że bardziej mi to pasuje bo fajnie czuję jak się skrzydło rusza
- jako procedurę startu wypracowałem taką kolejność:
1. robię malutki murek, wyprowadzam ładną linię, żadnych krawatów, itp.
2. tylnymi taśmami ściągam skrzydło w małą kupkę, pilnują żeby krawedź natarcia centropłata była w górze (żeby wiatr niczego nie pozwijał)
3. stawiam taśmami albo tyłkiem (było barzdo zimno i w grubych rękawicach było niewygodnie brać taśmy)
4. gwóźdź tematu - stawiająć z takiej kupki mam pewność, że wszystko jest ok i mam mnóstwo czasu żeby spokojnie zacząć podbiegać.
5. właściwe podbiegnięcie powoduje, że do zatrzymanie skrzydła wystarczy subtelny dotyk sterówek (lub taśm, ale sterówki i tak są w rękach więc po co mnożyć byty)
6. kontrola po postawieniu albo ewentualny start to już jak sobie stryjenka życzy
Dodam, że mając grube narciarskie rękawice sterówki można mieć wyłącznie w rękach, więc wszelkie metody gdzie sterówki są na przegubach od razu odpadają.
W planach jeszcze stawianie asymetryczne chociaż raczej tylko jako poszerzenie horyzontów i praktyka przy silniejszym wietrze.
To tyle na dziś. A że latanie to sztuka pozwolę sobie zakończyć poetycko:
Miłe złego początki:
[attachment=1]27947127_10215559876168846_874370852_o.jpg[/attachment]
Ale koniec żałosny:
[attachment=0]27901335_10215559866968616_416457130_o.jpg[/attachment]