Post autor: der » 28 października 2019, 09:47
Nie ujmując niezwykłemu osiągnięciu Niemca, to start z liny jest zupełnie inną w mojej opinii niższą ligą rekordów.
Startujac z Tacimy czy w drugą stronę z Quixady, muszą odpalić bardzo wcześnie rano. Wtedy, gdy jeszcze bezpiecznie da się wystartować. Doczekać czasem godzinę, czasem nawet dwie pierwszej termiki nadchodzącej z nasilającym się, czasem bardzo, wiatrem (a to ciągle jest 7-7.30). Wykręcić pierwszą możliwą, bardzo niską podstawę i przelecieć najgorszy pierwszy bardzo słabo termiczny fragment trasy. Wielu pilotów pada właśnie na tych pierwszych 30-40km. Startując z liny, cały ten etap mają za sobą. Niemal podstawa na wstecznym jest już z liny, a miejsce holu jest pozbawione atermicznych początków. W tym roku padł potrójny rekord. Trzech pilotów lecąc ze sobą zrobiło prawie 580km wg zasad FAI. Natomiast padł rekord deklarowany. Szwajcar zrobił z tego co pamiętam 550km ? do deklarowanego punktu docelowego.
Nie ujmując niezwykłemu osiągnięciu Niemca, to start z liny jest zupełnie inną w mojej opinii niższą ligą rekordów.
Startujac z Tacimy czy w drugą stronę z Quixady, muszą odpalić bardzo wcześnie rano. Wtedy, gdy jeszcze bezpiecznie da się wystartować. Doczekać czasem godzinę, czasem nawet dwie pierwszej termiki nadchodzącej z nasilającym się, czasem bardzo, wiatrem (a to ciągle jest 7-7.30). Wykręcić pierwszą możliwą, bardzo niską podstawę i przelecieć najgorszy pierwszy bardzo słabo termiczny fragment trasy. Wielu pilotów pada właśnie na tych pierwszych 30-40km. Startując z liny, cały ten etap mają za sobą. Niemal podstawa na wstecznym jest już z liny, a miejsce holu jest pozbawione atermicznych początków. W tym roku padł potrójny rekord. Trzech pilotów lecąc ze sobą zrobiło prawie 580km wg zasad FAI. Natomiast padł rekord deklarowany. Szwajcar zrobił z tego co pamiętam 550km ? do deklarowanego punktu docelowego.