Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Odpowiedz


To pytanie jest elementem zabezpieczającym przed automatycznym zamieszczaniem postów.
Emotikony
:D :) ;) :( :o :shock: :? 8-) :lol: :x :P :oops: :cry: :evil: :twisted: :roll: :!: :?: :idea: :arrow: :| :mrgreen: :geek: :ugeek:

BBCode włączony
[Img] włączony
[Flash] wyłączony
[URL] włączony
Emotikony włączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Chicago » 11 kwietnia 2016, 21:43

Czy myślisz koleżko ogrodowy , że jak wystartujesz w towarzystwie setek pilotów w śród których nie masz znajomych i na trasie zdarzy ci się wylądować i sklecić nogę to ta setka latająca nad tobą coś zmieni... Ostatnio w Dolomitach Helikopter nie mógł podjąć rannego bo gawiedź latała nad Heli , z jednego boku , drugiego boku nic sobie nie robiąc z tego że ten leci do rannego .
A ten wypadek w Utach ma inną genezę a tym samym i skutki były opłakane ,dobrze że to- skończyło się tylko utratą dłoni . Stan Utach i Czerwone skały to jest oaza wszelkiej maści gadów i drapieżników że o skokach temperatury za dnia i w nocy nie wspomnę ,Uriuk pewnie dobrze wie oczym mowa. Dobrze go tam nie zjadły zanim odciął tą rękę ,A wystarczyło zostawić wiadomość przed wyjściem .
Pozdrawiam Grzegorz ,
Dziś mamy LIVE Tracking bardzo polecam namówił mnie kolega i to wiele pomaga - kolegów w pracy wkurwia i podnosi im ciśnienie i my czujemy się bezpieczniejsi , to prawie nic nie kosztuje a ile frajdy i jakie podbudowane poczucie bezpieczeństwa.

Zasieg sieci GSM raczej wszędzie jest .itd.

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: ogrodowy » 11 kwietnia 2016, 18:08

[url][/url]Jestem początkujący ale latam czasem sam ze wsparciem naziemnym. Zdarzało mi się też podjąć złą decyzję startu bo padło "jest dobrze" :lol: . Latanie w grupie ma tą zaletę że koledzy pokazują ruchy powietrza. Wadę tą że jeśli ich wszystkich nie znamy i jest zbyt tłoczno to może dojść do wypadku. O tym jak się kończy samotny outdoor fajnie opowiada film "127" godzin...https://pl.wikipedia.org/wiki/Aron_Ralston

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Lucjan Piekutowski » 08 kwietnia 2016, 21:39

Krzycha pisze:No ale kto nie melduje, że jedzie na latanie? No dobra.


Krzycha, masz absolutną rację, po prostu były już takie przypadki, że ktoś tam samotnie gdzieś przydupił, telefon w samochodzie, brak radia itp itd a znalazł pomoc bo miał szczęście. Jeśli wszystko robimy odpowiedzialnie to można i na tydzień samotnego latania jechać, byleby mieć wyjście w razie"W".

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Krzycha » 08 kwietnia 2016, 21:19

No ale kto nie melduje, że jedzie na latanie? No dobra. Załużmy, że z jakichś przyczyn nie zameldowałem i trzeba mnie szukać.
Osoba, która ma najmniej cierpliwości uruchamia na swoim telefonie Real Time GPS Tracker'a, wysyła do mnie esemesa który uruchamia ten sam program na moim telefonie i rozpoczyna się śledzenie moich poczynań na powrocie w czasie rzeczywistym. Oczywiście na taką opcję zgodzić się muszą obie strony.
Programów lokalizacyjnych jest multum. Trzeba mieć tylko minimum odpowiedzielności za siebie by je stosować.
Osobiście trenowałem: Livetrack24, w/w Real Time'a. Ostatnio testuję Airtribune i też daje radę włącznie z pokazaniem takiego tracka na FB czy np. stronie PSP.

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Lucjan Piekutowski » 08 kwietnia 2016, 19:20

Krzycha pisze:Ale przecież latanie samemu - w pojedynkę - to podstawa tego sportu. To tylko na wyjazdach w góry jest inaczej. No i "inaczej" mają Ci z gór :) Na nizinach - przy startach z holu - od razu po wyczepieniu właściwie jesteś sam. A lądowanie w przygodnym terenie, to KAŻDE lądowanie po oderwaniu się od pasa startowego. Opowieści z przyziemienia w bagnie, przecince czy młodniku właściwie są standardem :)
Podsumowując nie do końca zgadzam się, że jest to kolejny poziom rozwoju :)
Za to twierdzę, że to podstawowy warunek rozwoju! :)


No tak masz racje. Ale na lotnisku, klifie czy w powietrzu, tylko w innym miejscu, zawsze znajdzie się ktoś kto pamięta o tym, że wystartowałeś i w którym kierunku orientacyjnie odleciałeś. Pytania "Gdzie jest Krzycha?" Albo inaczej "Gdzie wylądował Krzycha i ILE zrobił?" Są dosyć częste, a co za tym idzie jeśli zrobi się już ciemno a Twoje auto pozostanie zaparkowane na lotnisku a Ty nie będziesz się odzywał, zapewne zaczniemy Cię szukać. W kontekście tego tematu "w pojedynkę" rozumiem jako latanie nikomu nie mówiąc. Był kiedyś taki wypadek dwóch studentów, 24 dni siedzieli w szybie bo nikt ich nie szukał i być może nawet by nie zaczął.

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Dominika » 08 kwietnia 2016, 18:48

Na kursie mi łojono : "pilot w powietrzu jest sam"
I to są święte słowa . Jak i kiedy odlecisz to tylko Twoja sprawa i co zrobisz potem.
A na ziemi to fajnie jak ktoś czeka i pilnuje , bez tego nie wygłupiam się.
I tak patrzę na mądrzejszych ode mnie i robią tak samo. Widać coś w tym jest...

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: starry » 08 kwietnia 2016, 14:13

Rozpoczynają ten wątek pod pojęciem sam, miałem bardziej na myśli sytuacje, gdy podejmujemy samodzielnie decyzję np. będąc jeszcze w domu. Jedziemy na obrane miejsce startu, gdzie znowu jesteśmy sami ( dosłownie ). Musimy sami zdecydować, czy lecieć czy nie, a jeśli tak to dalej lecimy samotnie, w tym dosłownym sensie, że tylko ktoś znajomy lub rodzina wie, że pojechaliśmy latać.
Mimo to całkiem inne wyzwanie, inne dylematy, niż kolejka na górce czy do holu i odlot ( nie w tandemie ;))
Pomijam już przytoczoną wcześniej Islandię gdzie powrót z "przerwanego lotu" trwa dwa dni piechotą, ale w naszych warunkach powrót też jest jakimś tam wyzwaniem dla typowego mieszczucha, który rano musi zdążyć do pracy ;)

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Krzycha » 08 kwietnia 2016, 11:48

Ale przecież latanie samemu - w pojedynkę - to podstawa tego sportu. To tylko na wyjazdach w góry jest inaczej. No i "inaczej" mają Ci z gór :) Na nizinach - przy startach z holu - od razu po wyczepieniu właściwie jesteś sam. A lądowanie w przygodnym terenie, to KAŻDE lądowanie po oderwaniu się od pasa startowego. Opowieści z przyziemienia w bagnie, przecince czy młodniku właściwie są standardem :)
Podsumowując nie do końca zgadzam się, że jest to kolejny poziom rozwoju :)
Za to twierdzę, że to podstawowy warunek rozwoju! :)

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Marcin. » 08 kwietnia 2016, 10:56

Chrzaszczu pisze:Taki długie i skomplikowane pytania zadajesz, że potrzebuje 2 dni na odpowiedz... :)



Dzięki za tak szczegółowy opis . Jeśli chodzi o Ac ,to myślałem ,że skoro jest chmurą kłębiastą z nazwy ,to zasysa :) Ale jak piszesz to inna sprawa. Mam pdfa o lotach falowych dla szybowców. Postudiuję może domowymi sposobami :)
Dzięki jeszcze raz i również pozdrawiam! :)

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: arekgarbacz » 08 kwietnia 2016, 10:34

Ja uważam, że jest to jednak kolejny poziom rozwoju. Na pewno lepiej i razniej lecieć grupą, ale czasem jak pojawia sie warun i jest opcja na fajny lot, a grupa z pewnych względów nie potrafi sie utrzymać razem, to sie po prostu tnie do przodu :)
Ważne jednak jest zgranie 3 czynników: wiedzy, doświadczenia i przygotowań.
Wiedzy chociażby na temat meteorologii, żeby w jak największym stopniu potrafić przewidzieć jaki bedzie warun, jak może sie rozwinać danego dnia, jak pracuja wiatry dolinowe itp itd.
Doświadczenia, żeby mieć pewność, że będziemy potrafili sprostać tym warunkom, ale również doświadczenie w przygodnych lądowaniach i pewność swoich umiejętności w lądowaniu w zupełnie nowym terenie.
No i przygotowania związane z wcześniejszym rozpoznaniem terenu i sprawdzeniem, gdzie np ludzie najczęściej lataja, przeskakuja doliny, wykręcają się itd. Wystarczy wejsć na strone
https://xcplanner.appspot.com/
I pooglądać sobie Skyways, które można włączyć w klocku "Thermals".
Tam np. Alpy wyglądaja na całkiem zlatane :)
W sumie nawet jak sie przejdzie do Bir w Indiach czy Pokhary w Nepalu, to też jest tam tych tracków nabite, chociaż to już jednak Himalaje i troche inna bajka.
Dodam jeszcze, ze w XCShop dostepna jest ksiazka "Cross country flying", w której jest sporo wiedzy ogólnej na temat termicznego latania, jak w "Thermal flying", ale też bardzo fajne rozdziały traktujące o przygotowaniach i planowaniu przelotów. Polecam.

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: starry » 08 kwietnia 2016, 09:42

W temacie latania samotnego, fajny artykuł w ostatnim Vario o lataniu na Islandii. Polecam.

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Chrzaszczu » 08 kwietnia 2016, 08:19

Taki długie i skomplikowane pytania zadajesz, że potrzebuje 2 dni na odpowiedz... :)

Marcin. pisze:Rozumiem - ta niższa krzywa na wykresie ,to teren i widzę ,że są momenty jak się zbliżają do siebie. Czy w tych miejscach gdyby nie było noszenia musiał byś lądować?


W locie na płaskim tak to wygląda, w górach jeśli przeskakujesz nad granią zazwyczaj masz jej wysokość względną do lądowania w dolinie.

Marcin. pisze: Ac lenticularis zasysa jak chyba rozumiem z tekstu. 4400m?

trudny i skomplikowany temat do jasnego wyjaśnienia :)
Nie zasysa. Są z nim związane noszenia falowe. Jeśli chodzi o możliwości glajtów jest skrajnie trudne i ryzykowne (lecz możliwe) nabieranie w nich wysokości. Fala górska zazwyczaj związana jest z silnym gradientowym wiatrem i rotorami jakie w tym dniu pokazały co potrafią. Było do wykonania wejście nad szczyt po fali (w zakazanej śmigłowcowej strefie) z gwarantowanym przewianiem, lecz może było to najbezpieczniejsze rozwiązanie tego dnia. Nad wspomnianym Bourg st maurice w lini wiatru za Blanciem nabierałem noszenie w mega dziwny sposób. Początkowo zakładałem, że jest to konwergencja nad skrzyżowaniem dolin, wiatr praktycznie z 10m/s nie występował w tym miejscu (a zawsze tam wieje). Noszenia super stabilne nawet do 4,5m/s, później prawie nad głową wybudował się wał lenticularisa prostopadły do kierunku wiatru. Po kilku km znowu fukało, że na belce speeda trzeba było stać. Na koniec w przeciągu leciałem pod wiatr 14,7 m/s. Udało się, wylądowałem pod domem. Na całej trasie w dnie doliny był tak silny wiatr, że wolałem czekać w powietrzu na wieczór niż lądować.

Marcin. pisze: powietrze do oddychania się zaczyna kończyć? Zimno? A jak spadek ciśnienia czuć?

Powietrze się nie kończy. Jest zdecydowanie rzadsze. Można zrobić to bez aklimatyzacji lecz większość osób odczuwa już bóle głowy, oczu, pogorszenie samopoczucia i koncentracji. Temperatura- były w tych dniach najwièksze upały w roku. Z tego co pamiętam 38°C w chamonix. Izoterma 0°C na 4200m n.p.m.
Nie czuć zmiany ciśnienia (ja nie czuje). Skrzydło szybciej leci, szybciej opada i nabiera wysokość- tego się też nie czuje :)

Starałem się pisać prostymi słowami i ogólnikowo tak byś zrozumiał tak dużo jak się da. Fali pewnie nie zrozumiesz, ale to nie jest takie proste na początek :)

Pozdrawiam!

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Marcin. » 07 kwietnia 2016, 12:46

Chrzaszczu pisze:Dzień 1 z filmu:
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id ... 13cc67a924

Dzień 2 jaki opisałem. Jeden z najtrudniejszych lotów w moim życiu. Najciekawsze zjawisko nad Bourg st Maurice :)
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id ... cc8640c288


Niesamowite naprawdę :) Rozumiem - ta niższa krzywa na wykresie ,to teren i widzę ,że są momenty jak się zbliżają do siebie. Czy w tych miejscach gdyby nie było noszenia musiał byś lądować? Ac lenticularis zasysa jak chyba rozumiem z tekstu. 4400m? :?: powietrze do oddychania się zaczyna kończyć? Zimno? A jak spadek ciśnienia czuć?
Filmik fajny i muzyka też taka "przestrzenna i swobodna" jak ten lot :)
Dzięki za linki i pokazanie tego "czegoś" :)

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Chrzaszczu » 07 kwietnia 2016, 06:54

Dzień 1 z filmu:
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id ... 13cc67a924

Dzień 2 jaki opisałem. Jeden z najtrudniejszych lotów w moim życiu. Najciekawsze zjawisko nad Bourg st Maurice :)
http://xcc.paragliding.pl/module.php?id ... cc8640c288

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Marcin. » 06 kwietnia 2016, 21:51

Na filmiku mówisz ,że masz 3500m. Lecisz nad górami i dolinami. Odkąd jest te 3500m? Wario pokazuje od poziomu morza? Jeśli tak ,to ile jest od terenu w rzeczywistości?
Pozdrawiam Marcin.

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Chrzaszczu » 03 kwietnia 2016, 20:47

Bajam się, bajam, ale co zrobić jak tylko to miałem we Francji?. Tylko raz przeleciałem nisko nad grzebieniem skalnym, a tak to z rozwagą cały czas w kosmosie...
Na ten sezon stawiam chyba na delte 2, na dzikim xc psychika będzie czysta ;)

Normalnie nie kręcę filmów w trakcie lotu (nie zakładam kamery na kask), ale tego dnia było takie masło, że z ręki robiłem materiał! :)
Natomiast kolejny dzień był jak wspomniałem masakrą. Pełna belka na ip7pro przydatna była...

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Chicago » 03 kwietnia 2016, 19:22

To ja tak - prawie jak TY , owszem Mam rodzine Każdy ma (tylko niektórzy jej nie znają, np. stater ) , pieska mam - ale takiemalutkie shitzu to może jakoś obleci , kredytu też nie mam bo mi nie dali , SLABĄ wiarygodność mam ;-)
Że też nie bajasz się na żylecie w takim miejscu latac Paweł ty się MNIE nic nie bajasz .Fajny film zrobiłeś ,dobrze się oglada.
Pozdrawiam Grzegorz

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Chrzaszczu » 03 kwietnia 2016, 18:14

Dzięki. Trzeba latać, doświadczenie przychodzi z czasem. Ja mam tylko taki plus, że nie mam rodziny, pracy, kredytu i psa :)

Co do przekazywania wiedzy najlepiej to idzie w rozmowach przy piwie :)

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: starry » 03 kwietnia 2016, 10:11

Paweł nie bądź taki skromny, loty na wysokości 4 km, więcej niż 1000 h nalotu ( dla mnie to 10 lat latania ), doświadczenie i wiedza, a przecież młody z Cibie chłop i ile jeszcze zdołasz zrobić to On jeden tylko wie. Mam tylko małą nadzieję , że będziesz się z nami częściej dzielił tą Twoja wiedzą.
Jak łatwo sprawdzić Twoje wpisy zawsze są ciekawe i coś tam z nich można do głowy wsadzić.
Pozdrawiam.

Re: Latanie w pojedynkę - taki dylemat.

Post autor: Chrzaszczu » 02 kwietnia 2016, 09:40

starry pisze: Chrząszczu trochę straszy ale to przecież zupełnie inna skala latania. Nasze Karkonosze a miejscówki Chrząszcza to jak latanie w mieście i na pustyni ;)


No nie przesadzaj ;)
Latamy wszyscy w tych samych miejscach, lepszym pilotom może tylko udaje się tych trudnych punktów więcej zwiedzić w przeciągu jednego lotu. Myślisz, że w Chamonix nad lodowce nie wlatują ludziki na materacach? ;)

Ja jestem z nadwiślańskich krawężników. Leciałem tam samotnie tylko raz. Były to mój 2gi lot w życiu gdy miałem 18 lat. Są to moje miejscówki, uważam je za proste, a zawsze wolę poczekać, aż ktoś się pojawi na górce mimo, że zazwyczaj lecę na zająca.
Gdy jest możliwość latać z kimś lub być pod czyimś okiem (nawet nielota) trzeba z tego korzystać. XC jest już przygodą i często samotnością.

Na górę