Post autor: uriuk » 26 sierpnia 2016, 12:45
Wracajac do kryzysow instruktorskich. Ja mam tak, ze szkolenie sprawia mi duza satysfakcje, natomiast latac mi sie zwyczajnie nie chce (ale tylko glajtem, bo czym innym latam chetnie). Zastanawialem sie z czego to wynika i doszedlem do wniosku, ze "robocizna sie nie zwraca". Znaczy jesli polece przed siebie, to nie chce mi sie wracac z byle przelotu. Gdybym wiedzial, ze polece minimum 100 km to bym lecial, ale przewaza myslenie "jesli sie nie zabiore to bede jak debil stal przy drodze trzeciej kolejnosci odsniezania 23 km od lotniska i machal na Polonezy Trucki".
Moze jestem rozwydrzony motoszybowcem, ktory daje zupelnie bezstresowe latanie, dlugo, szybko i na wielkich odleglosciach (zrobienie 500 km to naprawde zaden problem, tylko w sierpniu machnalem 2x).
Kiedys w GOBLL byly tez badania psychologiczne. Jedna pani psycholog (zreszta calkiem niezla dupa, przynajmniej z twarzy) stwierdzila u mnie "niezaspokojony instynkt poznawczy". Zapytalem jak to rozumiec i wyjasnila, ze musze miec coraz to nowe wyzwania. Wiszenia nad jednym punktem jak zyrandol nie jest takim wyzwaniem. Doszedlem do podobnego wniosku jakies 10 lat temu, kiedy wynajmowalem pokoj w Kalifornii nad samym Pacyfikiem. Dom stal na 300 m klifie. Na poczatku latalem prawie codziennie, ale pozniej zauwazylem, ze w zasadzie wisze obok swojego tarasu i rownie dobrze moglbym siedziec na lezaku, tylko wtedy moglbym sobie saczyc ulubione kalifornijskie wytrawne primitivo.
Wracajac do kryzysow instruktorskich. Ja mam tak, ze szkolenie sprawia mi duza satysfakcje, natomiast latac mi sie zwyczajnie nie chce (ale tylko glajtem, bo czym innym latam chetnie). Zastanawialem sie z czego to wynika i doszedlem do wniosku, ze "robocizna sie nie zwraca". Znaczy jesli polece przed siebie, to nie chce mi sie wracac z byle przelotu. Gdybym wiedzial, ze polece minimum 100 km to bym lecial, ale przewaza myslenie "jesli sie nie zabiore to bede jak debil stal przy drodze trzeciej kolejnosci odsniezania 23 km od lotniska i machal na Polonezy Trucki".
Moze jestem rozwydrzony motoszybowcem, ktory daje zupelnie bezstresowe latanie, dlugo, szybko i na wielkich odleglosciach (zrobienie 500 km to naprawde zaden problem, tylko w sierpniu machnalem 2x).
Kiedys w GOBLL byly tez badania psychologiczne. Jedna pani psycholog (zreszta calkiem niezla dupa, przynajmniej z twarzy) stwierdzila u mnie "niezaspokojony instynkt poznawczy". Zapytalem jak to rozumiec i wyjasnila, ze musze miec coraz to nowe wyzwania. Wiszenia nad jednym punktem jak zyrandol nie jest takim wyzwaniem. Doszedlem do podobnego wniosku jakies 10 lat temu, kiedy wynajmowalem pokoj w Kalifornii nad samym Pacyfikiem. Dom stal na 300 m klifie. Na poczatku latalem prawie codziennie, ale pozniej zauwazylem, ze w zasadzie wisze obok swojego tarasu i rownie dobrze moglbym siedziec na lezaku, tylko wtedy moglbym sobie saczyc ulubione kalifornijskie wytrawne primitivo.