Post autor: PrzemKam » 20 maja 2019, 20:31
Mark pisze:Proponuję zabrać ze sobą modlitewnik - to podstawa.
Mark, moje doświadczenie podpowiada mi jeden z kilka scenariuszy związanych z tym co piszesz.
Jeden dotyczy twojego samopoczucia po wypadku.
Widziałem to już niestety wiele razy, zbyt wiele.. Na początku osoba po takim zdarzeniu neguje swoją rolę w wypadku zwalając na inne czynniki. Różne: pogoda, sprzęt, koledzy, żona lub inne. Jednocześnie mówi że będzie nadal latać, że to nic takiego ten wypadek, poczekajcie aż się wyliże i zobaczycie. Później, kilka dni po najczęściej przychodzi zwątpienie. Wynika z ciągłego myślenia o zdarzeniu, analizie i szukanie przyczyn. Zwątpienie też jest wtedy we własne umiejętności. Oraz przychodzi też coś co nazywam wycofaniem. Zaczyna się taka osoba powoli wycofywać z tego co mówił na początku że będzie latać, zaczyna mówić że to bardzo niebezpieczny sport, że robi krzywdę...
I tu pojawiają się dwie drogi dalszego postępowania. Albo się wycofa całkiem i już nie będzie latać, albo zacznie to robić z głową, dobrze się doszkoli, zdarzenie wywrze na znacznie bardziej roztropne postępowanie podczas lotów
Mam wrażenie że zaczynasz teraz wpadać w etap "wycofanie"
Drugi dotyczy twojego szkolenia, ale tu mam zbyt mało danych, jedynie przeczucie na podstawie tego co do tej pory napisałeś
[quote="Mark"]Proponuję zabrać ze sobą modlitewnik - to podstawa.[/quote]
Mark, moje doświadczenie podpowiada mi jeden z kilka scenariuszy związanych z tym co piszesz.
Jeden dotyczy twojego samopoczucia po wypadku.
Widziałem to już niestety wiele razy, zbyt wiele.. Na początku osoba po takim zdarzeniu neguje swoją rolę w wypadku zwalając na inne czynniki. Różne: pogoda, sprzęt, koledzy, żona lub inne. Jednocześnie mówi że będzie nadal latać, że to nic takiego ten wypadek, poczekajcie aż się wyliże i zobaczycie. Później, kilka dni po najczęściej przychodzi zwątpienie. Wynika z ciągłego myślenia o zdarzeniu, analizie i szukanie przyczyn. Zwątpienie też jest wtedy we własne umiejętności. Oraz przychodzi też coś co nazywam wycofaniem. Zaczyna się taka osoba powoli wycofywać z tego co mówił na początku że będzie latać, zaczyna mówić że to bardzo niebezpieczny sport, że robi krzywdę...
I tu pojawiają się dwie drogi dalszego postępowania. Albo się wycofa całkiem i już nie będzie latać, albo zacznie to robić z głową, dobrze się doszkoli, zdarzenie wywrze na znacznie bardziej roztropne postępowanie podczas lotów
Mam wrażenie że zaczynasz teraz wpadać w etap "wycofanie"
Drugi dotyczy twojego szkolenia, ale tu mam zbyt mało danych, jedynie przeczucie na podstawie tego co do tej pory napisałeś