Post autor: Andrzejt » 02 grudnia 2019, 00:58
Nie wiem jak tam u Ciebie z praktyką jest. Chyba jednym z najlepszych rozwiązań na początku nauki jest zapisać się do szkoły typu cloudbase (Ta akurat znam więc mogę polecić) I jechać na zagraniczny wyjazd 2-3 etap. Latasz pod okiem odpowiedzialnego instruktora w miejscach gdzie termika jest bardzo przewidywalna (Na zasadzie leć tu, teraz tu, A jak nie to tu i na pewno coś po drodze będzie). Jak nawet nie wyczujesz tego za pierwszym razem to Cię wywioza drugi raz, trzeci i jak nie masz wyjątkowych przeciwwskazań żeby nie latać to zaczniesz to wyłapywać, potem czuć, następnie uczyć się centrować noszenia by je jak najlepiej wykorzystywać. W między czasie zaczniesz samodzielnie szukać coś np na przedpolu (analizując teren) I jak nie złapiesz to za pewne wrócisz jeszcze pod stok, wykrecisz się w bankach noszen I spróbujesz znowu odejść bogatszy o nowe doświadczenia aż w końcu zaczniesz powoli rozumieć powietrze.
U nas na miejscu niestety zazwyczaj jest tak że jak przegapisz jedno, dwa noszenia to po tobie. Siadasz na ziemi. Więc nauka dużo dłużej trwa i wielu zniechęca.
A po za tym to jak masz możliwość, samozaparcie i siły to rób zlotów ile się da. Zawsze to nauka startów i lądowań A to najbardziej kontuzjogenna część latania [emoji6]
I na koniec dodam że po za tym to jak się tylko da do zabawa ze skrzydłem na ziemi. Raz to nie trzeba siłowni, basenu, biegania itd jak np przez 2 godziny ganiasz po polach, siódme poty z Ciebie wyjdą [emoji6] A dwa to uczysz się czuć skrzydło, nie wspominając już o zastrzyku endorfiny temu towarzyszącej [emoji6]
Nie wiem jak tam u Ciebie z praktyką jest. Chyba jednym z najlepszych rozwiązań na początku nauki jest zapisać się do szkoły typu cloudbase (Ta akurat znam więc mogę polecić) I jechać na zagraniczny wyjazd 2-3 etap. Latasz pod okiem odpowiedzialnego instruktora w miejscach gdzie termika jest bardzo przewidywalna (Na zasadzie leć tu, teraz tu, A jak nie to tu i na pewno coś po drodze będzie). Jak nawet nie wyczujesz tego za pierwszym razem to Cię wywioza drugi raz, trzeci i jak nie masz wyjątkowych przeciwwskazań żeby nie latać to zaczniesz to wyłapywać, potem czuć, następnie uczyć się centrować noszenia by je jak najlepiej wykorzystywać. W między czasie zaczniesz samodzielnie szukać coś np na przedpolu (analizując teren) I jak nie złapiesz to za pewne wrócisz jeszcze pod stok, wykrecisz się w bankach noszen I spróbujesz znowu odejść bogatszy o nowe doświadczenia aż w końcu zaczniesz powoli rozumieć powietrze.
U nas na miejscu niestety zazwyczaj jest tak że jak przegapisz jedno, dwa noszenia to po tobie. Siadasz na ziemi. Więc nauka dużo dłużej trwa i wielu zniechęca.
A po za tym to jak masz możliwość, samozaparcie i siły to rób zlotów ile się da. Zawsze to nauka startów i lądowań A to najbardziej kontuzjogenna część latania [emoji6]
I na koniec dodam że po za tym to jak się tylko da do zabawa ze skrzydłem na ziemi. Raz to nie trzeba siłowni, basenu, biegania itd jak np przez 2 godziny ganiasz po polach, siódme poty z Ciebie wyjdą [emoji6] A dwa to uczysz się czuć skrzydło, nie wspominając już o zastrzyku endorfiny temu towarzyszącej [emoji6]