Czwartkowe (28 września) gościnne występy na Straniku odbyły się w tak wybornym warunie, że aż sobie zanuciłem ludową melodię
Ej dolů Váhom voda běží
ej kdosi pri mej milej leží
Zanim jednak przejdę do wychwalania uroków jesiennej, Żylińskiej termiki pozwolę sobie wrzucić mały biuletyn bezpieczeństwa ‼️⚠️ Zaznaczam, że nie piszę tego aby pokazywać pilota palcem (celowo nieco ocenzurowałem zdjęcie), szydzić z niego lub deprecjonować jego kompletację sprzętu.
Chcę po prostu zwrócić uwagę na zagrożenia związane z niewłaściwym montażem zapasu w kontenerze w uprzęży.
Najsampierw pozwolę sobie zacytować tutaj Waltera Wojciechowskiego, który porównał podejście do spadochronów ratunkowych u spadochroniarzy i paralotniarzy.
- U glebotłuków zapas to po prostu drugi spadochron. Wyrzucamy pilocik, 301, 302, 303. Jak nad głową dalej jest takie vůbec nic, to się grzecznie przesiadamy na ten drugi.
My, paralotniarze powinniśmy traktować zapas jako ostateczną ostateczność, jeżeli nie jesteśmy w stanie przywrócić paralotni do stanu ustalonego albo jeżeli wyskładanie miało miejsce nisko nad skałami / lasem / glebą.
Spadochron paralotniowy charakteryzuje się kilkoma cechami szczególnymi, które odróżniają go od zapasu do skoków.
⚠️ Zapas jest oczywiście w zdecydowanej większości przypadków okrągły i nie da się nim w żaden sposób sterować. Po rzucie paczką jesteśmy skazani na to, gdzie niesie nas wiatr.
⚠️ Zapas ma dość niską maksymalną prędkość otwarcia ‼️ Wynosi on najczęściej gdzieś pomiędzy 30m/s a 40m/s. Oznacza to, że jeżeli hipotetycznie wyskoczylibyśmy z samolotu, rozpędzili się do granicznej prędkości 50m/s .... 60m/s i próbowali otworzyć taki zapas, to najprawdopodobniej uległ by zniszczeniu na skutek przeciążeń dynamicznych.
⚠️ Okrągły zapas ma dość duże opadanie, wynoszące ok 5m/s
⚠️ Zapas paralotniowy z definicji ratuje życie ale niekoniecznie ratuje zdrowie.
⚠️ Nikt nie da nam gwarancji, że podczas przyziemienia z prędkością 5m/s nie złamiemy sobie jakiejś kończyny, lub wręcz nie ulegniemy jeszcze poważniejszym obrażeniom lub śmierci jeżeli zostaniemy zniesieni na zabudowania, drogę, płynącą wodę i tym podobne.
⚠️ Zapas jeżeli jest niewłaściwie ułożony i zamontowany w uprzęży może się nie otworzyć.
⚠️ W niektórych konfiguracjach lotu, w szczególności autorotacji / satorotacji zapas może się albo nie otworzyć albo wpaść w skrzydło. ‼️
Pilot o którym tutaj mowa miał kontener na zapas zamknięty pojedynczą gumką recepturką.
W dodatku konstrukcja uprzęży powodowała, że w przypadku urwania się tych gumek wyłogi kontenera otworzyły by się samoczynnie a paczka wyleciała by i zainicjowała otwarcie zapasu. Pewna >>zaletą<< tej sytuacji jest to, że o ile stało by się to wysoko nad ziemią tak paczka spadała by pod pilota, została by pociągnięta wiatrem własnym i otworzyła by się za pilotem. Potem oczywiście skrzydło zostało by całkowicie zahamowane, skoczyło by przed i pod pilota a cały zestaw powinien opadać w miarę stabilnie na paczce. Problem w tym, ze opadał by gdziekolwiek by poniósł wiatr. Pół biedy jeżeli pilot wpadłby do lasu albo w ostateczności na jakąś łąkę. Ściągnie skrzydła z drzewa trochę by zajęło ale pilot powinien być cały. Gorzej jeżeli zdarzyło by się to nad terenem zabudowanym albo nisko nad ziemią, np podczas startu. Taka paczka mogła by wpaść w drzewa, oczywiście nie otworzyć się i posłużyć jako kotwica, która ściągnie pilota e dół. Naturalnie w konfiguracji dalekiej od stabilnej, prawdopodobnie ze sporym i niebezpiecznym wahadłem.
Kontener na zapas powinien być zamknięty przy użyciu dedykowanych, elastycznych linek wszytych w uprząż. Potocznie mówi się na nie >>gumki<< ale tak naprawdę z gumką ma to mało wspólnego. Z pewnością nie ma wspólnej grubości.
No to wracając do meritum posta.
Ej dolů Váhom voda běží
ej kdosi pri mej milej leží
Ej leží leží barž by zaspal
ej bodajž bych ho pri něj zastal
Ej tak bych já mu poděkoval
ej až by ploty preskakoval
Jeszcze początkiem tygodnia planowałem spędzenie przełomu września i października w Bassano, bądź tym podobnym miejscu. Prognozy jednak psuły się z dnia na dzień, coraz bardziej kazały zastanowić się nad sensem jazdy 1000km jedną stronę żeby tylko polatać, w zasadzie dwa i pół dnia. Meteo - parapente pokazywało jednak, że w czwartek noszenia termiczne mogą być dużo lepsze na pobliskim Stranisku niż w odległym Bassano
No i cóż. I jak widać sprawdziło się Termika z zasięgiem noszeń powyzej 1800 metrów i noszeniami nawet 3m/s Czego chcieć więcej? No może lepszego dojazdu i powrotu
Nie. Te czasu i opóźnienia to nie jest kwestia wypadków. To po prostu sygnalizacja w Kysuckim Novym Mescie i roboty bodowlane na S1 w okolicy Milówki. O korkach w Węgierskiej Górce nawet nie wspominam, bo to oczywiste