COVID dzień 56. I następne.

Przeróżne dyskusje niezwiązane ściśle z paralotniarstwem.
janek.kowalski
Posty: 13
Rejestracja: 11 lipca 2018, 22:19
Reputation: 0
Latam: Tylko Swobodnie
Doświadczenie: Średnio Zaawansowany

Re: COVID dzień 56.

Postautor: janek.kowalski » 20 maja 2020, 00:37

Zbyszku, możesz wrzucić zdjęcie tej roślinki? :)

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

Re: COVID dzień 56.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 20 maja 2020, 08:05

janek.kowalski pisze:Zbyszku, możesz wrzucić zdjęcie tej roślinki? :)

Nie wiem jak zmniejszyć zdjęcie. Roślinka nazywa się
Mesembryanthemum crystallinum
Przypołudnik kryształkowy
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

COVID dzień 62.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 20 maja 2020, 23:46

Spaliśmy w pięknym miejscu. Jednym z najładniejszych jakie znam. Parking nad Imsouane. Jest na krawędzi urwiska a kilkaset metrów poniżej zatoka. Na wąskim i płaskim cyplu poniżej jest miejscowość Imsouane, ulubiona miejscówka surferów. Miejscowość z góry wygląda dużo ładniej niż gdy się zjeździe. Ciasno, wszystkie parkingi płatne i kilka pułapek na turystów. Dwie uliczki na krzyż. Jedziemy kilka kilometrów wzdłuż wybrzeża drogą na stromym stoku spadajacym do oceanu. Widok piękny, a ja akurat przypomniałem sobie jak byłem tu rok temu w marcu z Rożalem. A w maju zginął.
Teraz już tylko droga. Kolejne zapory i kontrole, w sumie dzisiaj było ich kilkanaście. A na ostatniej kontroli dostaliśmy jogurty od stojącego tam policjanta. Chyba zmęczenie całodzienną jazdą w upale odcisnęło się nam na twarzach. A miało być tak pięknie. Miał być tydzień na zrobienie tego co zrobiliśmy w jeden dzień. Fajne stare miasta, szukanie miejsc do latania i ogólny brak pośpiechu. A tu przyspieszony kurs rozpoznawania stref klimatycznych. Za Atlasem dominują wszystkie kolory od żółci do brązu. To w takich miejscach wymyślono te wszystkie dziwne nazwy kolorów jak ochra czy siena palona. My znamy tylko żółty brązowy i czerwony. A tu pełna paleta. Po minięciu atlasu jadąc na północ pojawia się więcej roślin, choć ziemia dalej goła i czerwona. Z każdą setką kilometrów pojawia się więcej roślin. Są już rżyska i pola ze zbożami. Są nawet lasy a na poboczach trawy zaczynają się żółcić.
Pojawiają się konie. Najczęściej zaprzężone do bryczek i dorożek. W mijanych miejscowościach są całe postoje dorożek. Z ptaków pojawiają się bociany. Mają tu gniazda. Dużo gniazd. Wykręcają kominy i to są te, które nie przylatują do Europy.
Zmieniają się budynki. Casablanca to blokowiska i nowoczesne budynki. Znika cała marokańska tradycja. Widać pośpiech i wiarę w ekonomię i stopę wzrostu. Taka nowa światową religia. Z tradycyjnego życia berberów pozostają tylko napisy w języku berberyjskim na znakach drogowych. Albo w dwóch językach. I w arabskim. Dobrze, że mamy nawigację.
Zatrzymujemy się na noc koło jakiegoś osiedla strzeżonego bo nie da się dojechać do plaży. Wszystko pogrodzone. Przychodzi dozorca i prosi żebyśmy tu nie stali bo on będzie miał problemy z tego powodu. Do portu jeszcze 100 km a czujemy się już jak w Europie. Stajemy gdzieś pod płotem przy drodze. Jutro trzeba będzie wcześnie wstać i jeszcze wymienić pieniądze na autostradę bo marokańskie się skończyły a kartą na bramkach płacić nie można.
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

COVID dzień 63

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 21 maja 2020, 18:43

Tu jest dopiero godzina 14, ale pewnie po zjechaniu z promu czeka nas zderzenie z europejską biurokracją. Wyjazd z Maroka wygląda normalnie. Jedynie kolejka stojących w maseczkach po bilety jest rozstrzelona bo każdy stoi na znaczku, a znaczki są co półtora metra. Wokół podróżnych krząta się obsługa ambasad niemieckiej i brytyjskiej, bo to oni zorganizowali ten rejs. Przy wjeździe na prom służby medyczne mierzą nam temperaturę. I to wszystko. Dziś w nocy jeszcze zbudzono nas tam gdzie wybraliśmy sobie miejsce na nocleg. Jakiś ósmiu facetów, trzy radiowozy na sygnale. Pytam się o co chodzi, a oni że tu jest niebezpiecznie i żeby pojechać za nimi na parking gdzie będziemy bezpieczni. To to trzeba było w środku nocy to zrobić. Od razu czuć że jesteśmy bliżej Europy.
Chciałbym napisać wszystkim życzliwym jedno słowo. Dziękuję. Gdyby nie oni nie było by nawet naszej prośby o wsparcie, gdyż plotki o cenach biletów mówiły o koszcie 1800 euro od osoby. Konsulat konsekwentnie odmawiał informacji o tym ile może kosztować bilet. Trudno było decydować się na wyjazd bez podstawowych informacji.
W słowniku jest siedemdziesiąt synonimów słowa pomagać. Świadczy to o tym że jest to bardzo istotna część ludzkiej działalności. Wśród tych słów nie ma określenia altruizm, które oznacza bezinteresowną pomoc. Cywilizacja przekonuje nas, że altruizm i chęć pomagania to kwestia kultury. Okazuje się jednak, że chęć pomagania jest dużo głębsza. Naukowcy sobie to uświadomili gdy zaobserwowali altruizm u nietoperzy wampirów. Są to zwierzęta zlizujace krew z ranek śpiących zwierząt. Ranki robią zębami tak aby zwierzę tego nie czuło. Taki nietoperz gdy nie znajdzie przez dwie noce żywiciela umiera z głodu. Co robi taki głodny nietoperz? Prosi o pomoc. Wtedy sąsiad wiszący obok jeśli ma pełny żołądek jedzenia dzieli się z głodnym. Zasada ta jest rozciągnięte na wszystkie osobniki. Ten, który korzystał z pomocy także udzieli jej gdy role się odwrócą. Nie bylibyśmy ludźmi gdybyśmy się od razy nie zapytali że można żyć doskonale nic nie robiąc. Wystarczy jedynie prosić o pomoc i korzystać z cudzej pracy. Okazuje się że wraz z altruizmem wykształciła się umiejętność zapamiętywania tych którzy pomogli i tych którzy odmawiają pomocy. Zarówno jedni jak i drudzy mogą się liczyć z podobnym potraktowaniem. To tylko ludziom się wydaje że wszystkie nietoperze czy kruki są takie same. One się doskonale rozpoznają. Po tym odkryciu, gdy już wiadomo było na co patrzeć, altruizm zaobserwowano u wielu gatunków. No i zaczęto szukać wytłumaczenia jak powstało zachowanie, które zmniejsza zasoby osobnika zmniejszając także w jakiś sposób jego szanse na przeżycie. Symulacje na dużych populacjach wykazały, że zachowania altruistyczne nawet jeśli nie służą osobnikom pomagającym to grupa stosująca zasady altruizmu ma większe szanse przetrwania niż grupa w której osobniki sobie nie pomagają. Można nawet zaryzykować twierdzenie że altruizm jest warunkiem istnienia takich grup. Oczywiście zawsze będzie pokusa aby nadużywać chęci pomocy lub odmawiać jej udzielania. Pamięć jest doskonałym lekarstwem na jedno i na drugie. Jedynie kultura usiłuje wypaczać tą zasadę. Takim przykładem są zawodowi zebracy dla których jest to sposób na życie. Korzystają z tego, że pomagają im ciągle nowi ludzie. Nikt nie byłby w stanie wspierać codziennie tego samego żebraka choćby minimalną pomocą. Jedynie państwo poprzez urzędników jest w stanie tak robić. Większość ludzi czuje się wręcz zobligowana do pomocy i czują się z tym wspaniale, ale nie wszyscy. Ciągle powtarzające się ataki na Orkiestrę Świątecznej Pomocy świadczą o silnej chęci usprawiedliwienia się niewielkiej części społeczeństwa z niechęci do udzielania pomocy. Niesłusznie. To kultura ich do tego zmusza. Chęć pomocy jak każda z cech rozgląda się w społeczeństwie zgodnie z krzywą Gausa. Znakomita większość ludzi przejawia średni poziom tej cechy. Potem w obie strony czyli w kierunku zwiększania się chęci pomocy jak i zmniejszania liczba ludzi gwałtownie maleje. Stąd jest tak mało wolontariuszy którzy poświęcają swoje życie pomocy innych i tak samo mało tych którzy pomocy odmówią zawsze. Dobrze by jednak było, aby nie szukali dla siebie wytłumaczeń. Szczególnie gdy za swą niechęć do pomagania obciążają winą osobę potrzebującą pomocy.
Równolegle z altruizmem wymienia się empatię, czyli współczucie. Czyli czucie tego samego co czują inni. Najprostszy przykład to gdy ktoś się uderza w palec a nas przeszywa uczucie podobne do bólu i nawet odruchowo cofamy rękę. Ból psychiczny też możemy tak odczuć oraz inne uczucia. Odnaleziono struktury w mózgu, tak zwane neurony lustrzane, które odpowiadają za to żebyśmy czuli to, co inni ludzie. Skąd się to wzięło? Z wychowywania dzieci. Troska matki to nie nauka i kultura. To odruchy które każą jej czuć te same niewygody co czuje dziecko. Mężczyźni też trochę tego dostali. I żeby nie było że jesteśmy tacy wspaniali, to krokodyle też to mają. Pilnują gniazd, opiekują się młodymi, przenoszą biorąc do pyska ale nie rozszarpują przy okazji. A przecież my patrzymy na krokodyle jak na bestie, które rzucają się na każde żywe stworzenie które da się zjeść. To współczucie jest tak silne, że matka lamparta która straciła własne dzieci zaopiekowała się małą antylopą. Niedźwiedź w zoo wyciągnął młodego ptaka który wpadł do wody i zaczął tonąć. Jedynie psychopaci podobno wiedzą co czujemy ale sami tego odczuć nie potrafią. Czekając dziś w kolejce po bilety na prom zauważyłem jak dużo ludzi podróżuje z psami. To też przejaw empatii. I może ucieczki od samotności, choć nie wiem czy można kochać zwierzęta jeśli się nie kocha ludzi.
Jest jeszcze trzecia ludzka cecha jaką jest nadzieja. Czy napewno ludzka? Gdy wrzucono szczura do wody do naczynia z którego nie mógł wyjść pływał 15 minut i tonął. Jeśli jednak w trakcie tych piętnastu minut dostał możliwość wydostania się z naczynia to gdy został wrzucony kolejny raz do wody tonął dopiero po godzinie. Nadzieja ratuje nasze życie, gdy w trudnych chwilach czekamy na pomoc.
Dopływamy do Malagi.
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

Re: COVID dzień 56.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 21 maja 2020, 23:59

Trochę przynudzam z tą biologia, to napiszę tylko że teraz gdzieś pod Walencją otwieramy następne wino z Dominikiem. Powrót do Europy trzeba uczcic :)
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
prokopcio
Posty: 3217
Rejestracja: 21 kwietnia 2016, 07:57
Reputation: 621
Lokalizacja: Grodków
Latam: Swobodnie i z Napędem
Doświadczenie: Świeżak po Kursie

Re: COVID dzień 56.

Postautor: prokopcio » 22 maja 2020, 08:47

Zbyszek Gotkiewicz pisze:Trochę przynudzam z tą biologia, to napiszę tylko że teraz gdzieś pod Walencją otwieramy następne wino z Dominikiem. Powrót do Europy trzeba uczcic :)

Miło słyszeć dobre wieści...
Pozdrawiam.

ps.Przypomniały mi się jakieś erotyczne wpisy na forum, co w połączeniu z długą separacją to tu pasują słowa piosenki : "otwieram wino ze swoją dziewczyną" :lol:
Łukasz Prokop

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

Re: COVID dzień 56.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 22 maja 2020, 09:38

prokopcio pisze:
Zbyszek Gotkiewicz pisze:Trochę przynudzam z tą biologia, to napiszę tylko że teraz gdzieś pod Walencją otwieramy następne wino z Dominikiem. Powrót do Europy trzeba uczcic :)

Miło słyszeć dobre wieści...
Pozdrawiam.

ps.Przypomniały mi się jakieś erotyczne wpisy na forum, co w połączeniu z długą separacją to tu pasują słowa piosenki : "otwieram wino ze swoją dziewczyną" :lol:


Na razie z owoców zakazanych to idę kupić boczek żeby usmażyć plaster :) ostatni kawałek wieprzowiny zjadłem dwa miesiące temu.
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
prokopcio
Posty: 3217
Rejestracja: 21 kwietnia 2016, 07:57
Reputation: 621
Lokalizacja: Grodków
Latam: Swobodnie i z Napędem
Doświadczenie: Świeżak po Kursie

Re: COVID dzień 56.

Postautor: prokopcio » 22 maja 2020, 12:04

w piątek ?
Łukasz Prokop

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

Re: COVID dzień 56.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 22 maja 2020, 12:12

I w Ramadan
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
micro
Posty: 917
Rejestracja: 30 grudnia 2015, 17:23
Reputation: 7
Lokalizacja: Poznań
Latam: Tylko Swobodnie
Doświadczenie: Świeżak po Kursie
Kontakt:

Re: COVID dzień 56.

Postautor: micro » 22 maja 2020, 12:26

prokopcio pisze:w piątek ?

... a jeść trzeba... :) ;) .
Roman Michalak

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

COVID dzień 64.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 22 maja 2020, 21:07

Niby parę kilometrów wody a różnica ogromna. Ta cywilizacyjna. Porównując na świeżo Maroko i Hiszpanię to widać kilkaset lat bogactwa Hiszpanii. Każdy przejaw cywilizacyjny występuje w większej ilości i jest lepiej dopracowany. Czy to drogi, czy domy czy infrastruktura. Maroko przy tej ilości służb mundurowych na ulicach robi przygnębiające wrażenie. To jednak nie jest demokratyczny standard. Co prawda widać że państwo marokańskie dba o obywateli, ale też pilnuje ich w przykry sposób. To dbanie widać choćby teraz gdy tłumy ludzi gromadzą się przy punktach w których osoby pozbawione pracy przez stan wyjątkowy dostają zasiłek. Aziz dostał pożyczkę bez oprocentowania z odroczoną spłatą na kilka lat w celu zainwestowania w hotel. Wszędzie powstają nowe drogi, studnie, wodociągi, stacja odsalania wody, elektrownie wiatrowe i słoneczne. Widać duże inwestycje. Na wsiach pojawiły się kosze na śmieci i świadomość że plastik to nie gliniane skorupa która z prochu powstała i w proch się zamienia. Maroko właśnie dokonuje skoku z neolitu do ery konsumpcji. Nam ten skok zajął kilkadziesiąt lat, bo komuna sprawiła że zamiast skoku mieliśmy wychodzenie z bagna. Szkoda, że teraz jak stanęliśmy na suchym brzegu to się nas zawraca.
Przyroda północy Maroka niczym się nie różni od południa Hiszpanii. Lasy sosnowe, na rozlewiskach stada różowych flamingów, wszędzie zielono i góry Rifu obiecujące równie fajne latanie jak na południu Hiszpanii.
Przy wjeździe do Hiszpanii dostajemy polecenie z ambasady że mamy jechać najkrótszą drogą do Francji. Tak też robimy, ale przypomniało mi się, że przecież od Almunecar do Granady idzie stara droga która jest bardzo malownicza i jest prawie w tym samym kierunku co jedziemy. Przy okazji też pokazuję Dominikowi startowisko nad miejscowością Otivar. Jedno z ładniejszych miejsc do latania w okolicy. Potem przejazd piekną widokową drogą przyklejoną do skalnych ścian. Z radia leci addagio Albinioniego podkreślając piękno okolicy. Z powrotem też zacząłem słychać Kazika. Jego sympatia do PiS spowodowała że nie miałem ochoty od jakiegoś czasu na jego twórczość.
Dzisiaj celem są gorące źródła koło miejscowości Zujar. Nad źródłami góruje samotnie masyw Jabalcon. Przy antenach jest fajne startowisko, ale w tej sytuacji to nie ma mowy o lataniu. Mijając Granadę widać ośnieżone szczyty gór Sierra Nevada. A na dole trzydzieści stopni. Gdy kilkanaście lat temu zorganizowano tu jakąś olimpiadę paralotniową albo inne mistrzostwa świata to było kilkanaście wypadków, głównie złamań kręgosłupa. Więcej już tu nie organizowano żadnych zawodów. Jedziemy powoli bo auto Dominika grzeje się na podjazdach a w dodatku sprzęgło reperowane w Maroku zaczyna się ślizgać. Na szczęście udaje się dojechać do Zujar. Miasteczko senne, nikogo na ulicach ale raz na Wielkanoc trafiłem tu na niesamowitą procesję. Na moim jutubie są trzy krótkie filmiki z tej procesji. Teraz nie wrzucę bo mam zbyt słaby Internet żeby otworzyć jutuba. Może jutro. Dojeżdżamy do źródeł termalnych. Niestety znajdują się pod powierzchnią sztucznego jeziora. Poziom wody jest wysoki, ale jest tak gorąco że kąpiel w zwykłym jeziorze też jest wspaniała bo i umyć się można po kilku dniach podróży. Z wypiciem kawy czy zjedzeniem czegoś w barze po drodze nie było problemu. Sporo ludzi nosi nawet maseczki. A w Polsce jak sprawdzono w Łodzi personel przedszkoli i żłobków to okazało się że 40% ma już przeciwciała na wirusa. Przy takiej skali kontaktu z wirusem cały ten cyrk izolacyjny był tylko gospodarczym samobójstwem. I politycznym dla rządzącej partii. Jakaś sprawiedliwość musi być.
Roślinkę wystawiłem z auta żeby ją nakarmić światłem. Już przekwitła i widać zawiązane nasiona. Już pisałem że ja z tą roślinką się przeprowadzam jak Leon zawodowiec ze swoją pelargonią. Wiozę jeszcze kawałek akacji który obiecałem przywieźć Karolinie. Ona robi biżuterię z drewna i żywicy akrylowej, a to drewno ma niezwykły kolor i teraz jeszcze niezłą historię. Przy okazji przypomniał mi się film Cast away z Tomem Hanksem. Tam rozbitek uratował jedną przesyłkę żeby ją dostarczyć po powrocie do cywilizacji. I jak wyjechałem do Almunecar to zobaczyłem jeszcze drzewo identyczne jak w filmie Między niebem a piekłem. Niezwykły film i świetna rola Robina Williamsa. Aktor który dawał tyle radości ludziom przegrał ze swoją depresją.
Screenshot_20200522-204923_Gallery.jpg
Screenshot_20200522-204923_Gallery.jpg (588.2 KiB) Przejrzano 13766 razy
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

Wielkanoc w Zujar

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 23 maja 2020, 10:55

Robimy zakupy w sklepie sieci Coviran :) Filmiki z Wielkanocy w Zujar są tutaj. Warto poczuć klimat.
https://photos.app.goo.gl/sXquznPxu2aibVid7
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
huzar
Posty: 127
Rejestracja: 08 stycznia 2016, 21:47
Reputation: 41
Latam: Tylko Swobodnie
Doświadczenie: Średnio Zaawansowany

Re: COVID dzień 56.

Postautor: huzar » 23 maja 2020, 21:27

ale Leon Zawodowiec ze skrzydłokwiatem jeździł :)
Jak ci się zdarzy zgłupieć w czasie lotu - leć do nieba. O niebo się jeszcze nikt nie rozbił.

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

COVID dzień 65.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 23 maja 2020, 21:30

No to szybciutko bo po butelce Sangrii nie dam rady długo pisać. Przynajmniej z sensem. Poprzednim miejscem noclegowym Dominik był zachwycony. Napewno tam wróci. Następny cel wyznaczamy jakieś 500 km dalej. Mam plan pokazać coś Dominikowi. A poza tym nie bardzo jest jak zwiedzać. Wiecie, wirus, pandemia i takie tam. Policja się stara. Przez 500 km była jedna kontrola. Sprawdzali miejscowych. Nami się nie interesowali. Żandarm na motocyklu nie interesował się tym że pisze coś w telefonie tylko patrzył na numer rejestracyjny auta. Na stacji benzynowej pracownica witala każdego okrzykiem brzmiącym jak makarena i zmuszającym każdego do powrotu do auta po maseczkę. Ciekawe co by krzyczała gdybym wszedł nago na stację. Pewnie zależy czy bym miał maseczkę. I gdzie. Dawniej witam się okrzykiem buenos dijas. A teraz maseczka! To samo było w Maroku. Nie ważne czy auto kradzione i czy ma wszystkie koła. Najważniejsze żeby miało przepustkę i odpowiednią pieczątkę. Nie da się ukryć że używanie tępych narzędzi to ulubiona domena państwa. Mały przystanek w Alicante na tankowanie. Znam tu tanią stację. W sumie to gdyby policzyć wszystkie miesiące tu spędzone to rok by się uzbierał. Najtańsza stacja nie powala. 0.9 euro. Czyli taniej o jakieś 10% niż normalnie było. W Maroku paliwo staniało o 25%. Dawniej to pijacy i palacze utrzymywali każde europejskie państwo. Teraz robią to kierowcy. Zero inwencji u polityków jak utrzymać budżet. Co kto wymyśli, to u siebie wprowadzają. Żygać się chce. Jak z racji konieczności w Skandynawii wymyślono że bezpieczniej jest jeździć na światłach gdy słońce jest na dwa palce nad horyzontem to wkrótce u nas wprowadzono obowiązek jazdy całą dobę na światłach. To taki drobny przykład urzędniczo politycznego małpowania. Z drugiej strony trudno się dziwić, że tak trudno o inwencję twórczą. Nawet u artystów. Zna ktoś obraz Salvadora Dali Widmowy powóz?
20200523-202941_p0.jpg
20200523-202941_p0.jpg (58.48 KiB) Przejrzano 13617 razy

Zawsze myślałem, że takie obrazy powstają w wyobraźni autora. Dopóki nie przyjechałem pierwszy raz do Hiszpanii. Okazało się że Dali niczego nie wymyślił. On malował to co widzi. Tak po prostu. W tym obrazie nie ma żadnej magii. Podobnie było z opisami w Diunie. Dopiero teraz po długim pobycie w Maroku dotarło do mnie czym tam jest woda. To podstawa życia. Ja pojechałem na pustynię mając jedna butelkę półtora litra na dzień. Woda się skończyła i trzeba było wracać. A tam żyją ludzie i zwierzęta, które nie kupują wody w sklepie a całkiem nieźle funkcjonują. Gdy u Aziza popsuła się pompa zacząłem podglądać skąd bierze się wodą w kranie. Pod domem jest zbiornik na kilkanaście tysięcy litrów wody. Wodę do zbiornika można nalać z wiejskiego ujęcia wody za pomocą węża, ale można też dostarczyć wodę z dachu. Tu dachy są płaskie i całą woda z nich jest zbierana pod domem. Potem widziałem zbiorniki w polach, które zbierają deszczówkę z pól. Nic się nie marnuje. Każda kropla jest cenna.
Gdy zatankowaliśmy paliwo, to Dominik mówi że chciałby jeszcze skoczyć na klif w Santa Pola. To było pierwsze miejsce jego samodzielnych lotów. Pytam kto cię szkolił? Robert Machel. I czego cię nauczył? Samodzielności. Kto zna Machela wie jak wieloznaczna jest to odpowiedź. No to jedziemy na klif. Po flagach widzę że wieje słynny hiszpański wiatr el Plerro. Ścieżka na startowisko odgrodzona taśmą z napisem policja. Wystarczy nadepnąć. Ścieżka zarośnięta jakby od dwóch miesięcy nikt tędy nie chodził. Podobnie na startowisku. Tylko mewy nic sobie nie robią z zakazów. Na starcie okazuje się, że wieje jednak el Bocco. Bez żalu jedziemy dalej. Jedynie rzut oka na startowisko el Palomaret, najlepsze w okolicy i ruszamy do celu. Dojeżdżamy jeszcze przed zachodem słońca, ale z piękną burzą nad nami. Celem jest widok na lotnisko Teruel gdzie rozbierają samoloty. Na zdjęciu widać samoloty czekające na swój koniec. Lotnisko w Alicante też tak dziś wyglądało. Martwe. A normalnie to samoloty tam lądują co chwilę.
Screenshot_20200523-201709_Gallery.jpg
Screenshot_20200523-201709_Gallery.jpg (717.64 KiB) Przejrzano 13617 razy

Kończymy Sangrię, otwieramy wino. Przeszedł grad, pojawiła się tęcza
Screenshot_20200523-202701_Gallery.jpg
Screenshot_20200523-202701_Gallery.jpg (466.24 KiB) Przejrzano 13617 razy

Monia, ta która poleciała wcześniej z Maroka i z którą Dominik gafa parę razy dziennie (syndrom Sztokholmski) kazała edytować wiadomość i wspomnieć o niej :) Pewnie małpa żałuje że jej tu nie ma.
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

COVID dzień 66.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 24 maja 2020, 23:33

Następne 500 km za nami. Wyjechaliśmy z łąki pachnącej ziołami a nocleg wypadł nam dzisiaj nad jeziorem niedaleko wydmy Piłata. Gdy rano rozejrzałem się po wapiennych wzgórzach w pobliżu od razu przypomniał mi się film Pamiętnik znaleziony w Saragossie. Film był inspiracją dla hollywódzkich twórców a mam wrażenie że nikt go już nie pamięta. Dziwne, że ja jeszcze pamiętam takie rzeczy. Muszę być bardzo stary. Grał tam Zbyszek Cybulski. Zginął próbując wskoczyć do odjeżdżającego pociągu stając się młodą legendą. Aż sprawdzam na mapie gdzie jest Saragossa. Około 100 km od nas. Czyli przeczucie okazało się trafne. Jedziemy pustą autostradą. Hiszpanie mają zakaz oddalania się powyżej kilometra od domu. Na autostradzie tylko czasem grupka motocyklistów. Oni też kochają wolność. Dookoła zielony pofalowany dywan z liszajami miasteczek od czasu do czasu. Wapienne wzgórza ciągną się wzdłuż drogi. Wzrok przyciągają drapieżne ptaki krążące leniwie w słabej termice. Są nawet te największe - orłosępy które po raz pierwszy zobaczyłem w Castejon de Sos w Pirenejach. Góry o ostrym, alpejskim charakterze od strony Hiszpanii a latanie po francuskiej stronie to głównie zalesiony Beskid . Nie jedziemy przez tamte strony bo Dominik martwi się o to grzanie silnika. Znalazł w Internecie, że powodem może być zalanie układu chłodzenia wodą a nie płynem. Czyli trzeba kupić płyn i wieczorem zmienić. U mnie też pojawia się informacja że mam jakąś usterkę silnika. Pewnie któryś z czujników padł. Żadnych objawów nie czuję. Spalanie i temperatura w normie. To jadę. Góry za oknem coraz większe. W radiu leci Carmen Bizeta. Opera o przemytnikach papierosów przez Pireneje. Ci, którzy palili Carmeny w komunistycznej Polsce pewnie nie łączyli tej nazwy z librettem opery. I jeszcze jeden utwór Bizeta. Ariavz opery Poławiacze pereł. Do tej pory ciarki mi chodzą po plecach gdy tego słucham.
Przy drodze ojawiają się napisy na tablicach zupełnie niezrozumiałe. Znaczy się dojechaliśmy do kraju Basków. Ich język był też zagadka dla naukowców. Szukali podobieństw od berberów do Japonii. W końcu genetyka rozwiązała ten problem. To są ci sami rolnicy którzy stworzyli Egipt, Berberów, Gauczów czy budowniczych Stonehenge. Warto by o nich więcej opowiedzieć, ale jeśli ma być taka okazja to jak wybiorę się w tym roku do Turcji. To niezwykły kraj chowajacy w sobie całą historię a także prehistorię ludzkości. Przynajmniej od czasu gdy ludzie wyszli z Afryki, czyli od 70 tysięcy lat. Baskowie przechowują nie tylko ten zapomniany język, ale też kulturę w której kobieta jest stawiana na szczycie drabiny społecznej czy też takie podobieństwa do wierzeń Egipcjan wywodzących się z tej samej kultury które każą otwierać okno skierowane na wschód gdy ktoś umrze w domu aby jego dusza mogła ulecieć do nieba. Takie same okna dla duszy robiono w piramidach i prawdopodobnie w świątyni Gobekli tepe. Indoeuropejczycy są najeźdźcami Europy bez swojej historii. Być może zostanie ona odkryta gdy wpuści się archeologów na azjatyckie stepy.
Baskijskie góry są przykryte dywanem chmur. Wilgotne powietrze znad Biskajów wspina się po zboczach gór i skrapla cały nadmiar pary wodnej. Tu Pireneje działają jak wyżymaczka dla wilgotnego powietrza. Dlatego też ten koniec Pirenejów nie jest interesujący dla paralotniarzy. Niskie podstawy i dużo opadów. Na przejściu granicznym z Francją sprawdzają paszport i mówią witamy we Francji. Hiszpanie ogłosili że za miesiąc otworzą granice dla turystów. Czyli będzie można wyjechać z Maroka. Za miesiąc. Szukamy miejsca do spania. Dominik przypomina sobie o aplikacji park4night. Kierujemy się jego podpowiedziami i lądujemy nad jeziorem. Na pomoście robimy parę zdjęć i kupione jeszcze w Hiszpanii cydry. Cydr lubelski jest zdecydowanie lepszy.
Screenshot_20200524-232900_Gallery.jpg
Screenshot_20200524-232900_Gallery.jpg (464.17 KiB) Przejrzano 13469 razy

Przy pomoście stanął jakiś kamper i para podróżujące nim rozkłada stół. Gdy schodzimy z pomostu zapraszają na poczęstunek. Są ze sobą od roku. Wcześniej ona miała chłopaka który nie lubił podróży a on dziewczynę która była domatorką. Poznali się na Karaibach i jakoś tak wyszło że są teraz razem. Ona jest ze Szwajcarii, on z Francji. On jest piekarzem, ona kelnerką. Pracę mają sezonową i nie mają swoich mieszkań, więc kupili kampera i teraz podróżują razem. Francja pozwoliła swoim mieszkańcom teraz już na podróżowanie do 100 km od miejsca zamieszkania. To pojechali nad jezioro. Zaprosiliśmy ich do Polski. Wina które Dominik kupił dzisiaj dla Moniki trzeba będzie kupić jeszcze raz.
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

COVID dzień 67.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 25 maja 2020, 21:42

Ruszamy wcześnie rano po dziewiątej. Po angielsku. Skoro nam jeszcze szumi w głowach wczorajsze wino, to nasi nowi znajomi pewnie przeżyli to gorzej i lepiej będzie ich nie budzić. Do Bordeux mamy 150 km krajobrazu płaskiego i nudnego jak naleśnik. Trzeba go nawinąć na koła. Wokół lasy sosnowe albo samobieżne deszczownie. Potem się zacznie Francja z przyrodą podobną do naszej. Z pagórami, krowami, rzeczkami i miasteczkami które swoje chwile świetności miały trzysta lat temu. Skoro jesteśmy we Francji to trzeba kupić bagietkę, wino i jakiś zepsuty ser. Dzisiejszy cel to kolejne 500 km do przejechania. Planujemy zatrzymać się u Sylwii. To poznana rok temu Francuzka pilotka która nieopatrznie pozwoliła zaznaczyć gdzie mieszka. Zrobimy jej niespodziankę. To starsza pani już chyba po pięćdziesiątce (nie wypada pytać) która przerobiła sobie busa na auto mieszkalne i pojechała nim do Maroka uczyć się latać. Nie miała pojęcia nawet jak rozłożyć skrzydło. W tym roku jej nie spotkałem. No to jedziemy. Mieszka w jakiejś małej wiosce niedaleko Clermont-
Ferrand. Też fajne miejsce do latania. Przejeżdżamy do miejsca zaznaczonego na mapie. Auto stoi przed domem. Sylwii pokazuje się w oknie, wita z nami a potem znika. Później się przyznała, że jak nas zobaczyła to pomyślała sobie, że za dużo pali ziół i musi zmniejszyć dawkę. Prowadzi nas po domu. Ma ze trzysta lat. Dom znaczy się. Obok jest ogródek z ziołami i ule z pszczołami. Miód to miód, a z wosku Sylwii robi świece. Właśnie robi próby świec zapachowych z dodatkiem propolisu. Pytam czemu nie przyjechała w tym roku do Maroka. Powód mnie zaskoczył. Drażniło ją ciągłe nagabywanie przez marokańczyków. Pewnie na coś liczyli. Nic dziwnego gdy się czasami widuje europejską mamusię z marokańskim synem. Liczyła na więcej spokoju. Kolacja, wino i spać. Zwiedzamy jeszcze dom który by rozczarował większość kobiet, ale gospodyni sama robi tu remonty i powoli przekształca tą ruderę w przyzwoite mieszkanie. Powoli kończę ten dzień. Jazda autostradami na których są prawie wyłącznie ciężarówki jest wyjątkowo nudna. Trzeba wyznaczyć jeszcze jutrzejsze 500 km. Na razie nie przychodzi mi do głowy nikt komu można by zrobić niespodziankę. Ser z auta wywalam na dach samochodu bo tego smrodu nie da się znieść.

Screenshot_20200525-213603_Gallery.jpg
Screenshot_20200525-213603_Gallery.jpg (506.15 KiB) Przejrzano 13354 razy
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

COVID dzień 68.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 26 maja 2020, 21:24

Pierwsza chłodna noc. Jakoś strasznie zimno nie było, ale otulanie kołdrą było potrzebne. I to nawet nie dlatego, że Dominik znowu wlazł mi do łóżka. Dla mnie to nie jakiś straszny problem. W końcu z kolegami zdarza mi się spać w jednym łóżku już od wielu lat. Jedyny problem.z którym trzeba sobie jakiś poradzić to spać tak, żeby się nie dotykać. Czyli nie ma wyjścia i śpimy na baczność. Ponieważ Dominik przyszedł spać jak już spałem to w nocy gdy się obudziłem nie wiedziałem czy śpi u mnie czy w swoim aucie. Ręką nie wypada sprawdzać, więc podkurczyłem nogi trafiając kolanami w nerki. Ok. Prostuje się na baczność i śpimy dalej. Rano rytmiczne podmuchy chłodzą mi twarz. Otwieram oczy i już wiem po co przyroda wymyśliła miłość. Mało która kobieta by wytrzymała obecność obcego samca na taką odległość. Miłość obcina pazury i ratuje nam życie.
Ser z dachu nie znikł w nocy. Wieźć w aucie też go nie mogę bo smrodu nie zniosę. Jedynym miejscem gdzie mogę w niewielkim stopniu kontrolować wydobywanie się smrodu jest moje wnętrze. A tak nawiasem mówiąc to jak coś tak smrodliwego może być równocześnie tak smaczne? Do tego sucha bagietka. Francuskie bagietki mają okres przydatności do spożycia krótszy od marokańskich dziewcząt. Po serze pozostaje tylko wspomnienie które nieudolnie naśladują moje stopy. To w zasadzie nie wina stóp tylko plastikowych sandałów. W Maroku kupiłem buty całe ze skóry. Można przez miesiąc nie myć nóg i nic nie śmierdzi. Tak działają naturalne materiały.
Dominik jeszcze prosi Sylwii żeby pokazała mu ule. Ubierają się w stroje jakby chcieli walczyć z zarazą i otoczeni rojem pszczół robią inspekcję, a ja zdjęcia.
Screenshot_20200526-204507_Gallery.jpg
Screenshot_20200526-204507_Gallery.jpg (721.16 KiB) Przejrzano 13234 razy

Na odjazd dostajemy po małym zniczu upojnie pachnącym propolisem i słoiczek miodu. Widać że szok z powodu gości już powoli mija. O dziwo mimo obustronnego braku znajomości języka angielskiego udaje się porozmawiać o ważnych rzeczach. Że to jest jej życie i jest szczęśliwa i nie potrzebuje faceta do szczęścia. Czyli niektóre kobiety po pięćdziesiątce w końcu przestają widzieć swoją wartość przez pryzmat mężczyzny z którym są. Doceniają wolność.
Przed nami kolejne pięćset kilometrów. Jedziemy przez krainę rond. Francja robi się nudna jak małżeństwo. Pierwsze kilometry są ekscytujące ale wkrótce pozostaje jedynie nuda i wypatrywanie zagrożeń i pułapek. Z radością zaczynamy oczekiwać wjazdu do następnego kraju. W naszym przypadku to Niemcy i radość jest tu desperacją. Za oknem zielone wzgórza i białe krowy. I znowu krowy. I dalej krowy. Ze zwierząt tu są tylko krowy i pszczoły. Cała reszta została zjedzona albo po prostu zabita. Coś jeszcze lata, ale kto by się przejmował tym co lata. Zjeść się nie da a zabić trudno. Trzeba ignorować. Ciekawe kiedy politycy zauważą, że nie da się budować wzrostu gospodarczego na przyroście populacji i zaczną budować cywilizację spadku populacji. Trudno będzie się przebić z takimi hasłami przez populistyczny bełkot wzmacniany z ambony kościelną doktryną. A propos kościoła. Dziś jako miejsce nocnego postoju wybrałem kaplicę zaprojektowaną przez Le Corbusiera. Inspiracją było nakrycie głowy francuskich sióstr miłosierdzia. Kto oglądał De Finesa to wie o czym piszę.
0458077.jpg
0458077.jpg (43.96 KiB) Przejrzano 13234 razy

Parking przy kaplicy idealnie nadaje się na nocleg. Niestety sama kaplica ogrodzona płotem nie jest dostępna. Skoro jest płot to muszą być i dziury w płocie. Znajdujemy bardzo szybko. Robimy sesję zdjęciową kaplicy i wychodząc natykamy się na miejscowego księdza który grabi ścieżkę z liści. Witamy się, opisujemy mniej więcej nasze zamiary i nawet nie musimy wracać przez dziurę w płocie bo ksiądz wypuszcza nas przez bramę. Można iść spać. No, może najpierw buteleczka Sangrii. Przecież muszę dbać o nerki. Udało się przejechać przez Francję na hiszpańskim paliwie, ale dla świętego spokoju trzeba będzie jutro zatankować z 5 litrów drogiej francuskiej ropy żeby dojechać do jakiejś niemieckiej stacji bez wielkich lęków.
Screenshot_20200526-204545_Gallery.jpg
Screenshot_20200526-204545_Gallery.jpg (384.61 KiB) Przejrzano 13234 razy
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

Re: COVID dzień 56. I następne.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 26 maja 2020, 22:38

Architektura to fajny pretekst do podróżowania. Jestem kompletnym laikiem dlatego do tej pory ograniczyłem się zaledwie do kilku miejsc które oglądałem. Oczywiście Gaudi w Barcelonie, choć ten arogancki kaczan kukurydzy blisko centrum też jest wart zobaczenia. Muzeum Gugenheima w Bilbao, ta kaplica, starożytnacstolica Ormian Ani, Catalhujek i Gobekli tepe. Włochy i Grecja też trochę mają takich zabytków, ale tam nie dotarłem. No, może z wyjątkiem Koloseum.
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
Zbyszek Gotkiewicz
Posty: 9724
Rejestracja: 24 grudnia 2015, 10:54
Reputation: 2156
Lokalizacja: góral świętokrzyski
Doświadczenie: Instruktor
Kontakt:

COVID dzień 69.

Postautor: Zbyszek Gotkiewicz » 27 maja 2020, 22:04

Taki fajny numer dnia a tu nuda. Rano prysznic na parkingu przed kaplicą. Ostatnia kąpiel była pod górą Jabalcon i już trzeba. Jakaś przyjemność się nam należy.
Screenshot_20200527-213422_Gallery.jpg
Screenshot_20200527-213422_Gallery.jpg (532.55 KiB) Przejrzano 12988 razy

Do granicy sto kilometrów. Ruch coraz większy. Na moście granicznym kolejka, ale przesuwa się szybko. Nie wzbudziły zainteresowania policji na granicy nasze auta. Patrzyli obojętnie.
Screenshot_20200527-213428_Gallery.jpg
Screenshot_20200527-213428_Gallery.jpg (531.56 KiB) Przejrzano 12988 razy

Dwieście kilometrów dalej robimy postój przy muzeum w Singisheim. To jest muzeum techniki z rozmachem. Można tam zobaczyć kilka ciekawych maszyn o których tylko się słyszało. Najbardziej rzuca się w oczy Concorde i Tu 144 na dachu muzeum. W środku jest tyle eksponatów, że najlepiej przyjechać tu na cały dzień jeśli interesujesz się techniką. Muzeum jest otwarte. A my jedziemy dalej.
Screenshot_20200527-213434_Gallery.jpg
Screenshot_20200527-213434_Gallery.jpg (467.4 KiB) Przejrzano 12988 razy

Ogólnie to Niemiec nie lubię. Szanuję ich za osiągnięcia w nauce i technice, ale te same cechy które prowadzą ich do sukcesu są także powodem niechęci. Wyobrażacie sobie, że cała Polska głosuje na Kaczyńskiego? Jeśli połowa narodu jest jednomyślna to wielki sukces Polaków. A prawie sto procent Niemców łaziło z łapami wyciągniętymi w górę na pozdrowienie. I to przeświadczenie że są nadludźmi, a Słowianie to rasa gorsza też jeszcze u nich pokutuje. Zresztą u Anglików jest podobnie. Mogą okazywać szacunek Rosji, ale tylko gdy mają pistolet przy głowie. Niemcy doskonale się odnaleźli w tworzeniu mechanizacji i procesach przemysłowych nadając tempa rozwojowi cywilizacyjnemu. Trafiliśmy na taki okres w historii kiedy daje im to olbrzymią przewagę gospodarczą. Oczywiście do jakiejś prawdziwej następnej pandemii, bo nazwanie tego kaszelku pandemią jest sporym nadużyciem i dziennikarskim sukcesem. Niemiecka organizacja i determinacja była widoczna pod koniec wojny. Stanęliśmy na noc koło podziemnej fabryki samolotów odrzutowych z czasów drugiej wojny światowej. Samoloty powstawały we wnętrzu góry a następnie startowały z grzbietu góry na której był pas startowy. Rozwój cywilizacyjny zawsze był oparty na niewolnictwie. Tak było w Rzymie, Niemczech. Francji, Związku Radzieckim, Anglii, Ameryce. Jak widać to nie tylko niewolnictwo zbudowało cywilizację, ale i dobra organizacja bo niewolnictwo w wydaniu radzieckim to zwykle marnotrawstwo ludzi. I niech się nie wydaje że niewolnictwo się skończyło. Jest nadal z tą różnicą że pracodawca nie pilnuje niewolnika. On sam się pilnuje i sam o siebie się troszczy żeby spłacić kolejną ratę kredytu na mieszkanie lub samochód. I nigdy nie zaprotestuje.
Zbyszek Gotkiewicz

Awatar użytkownika
micro
Posty: 917
Rejestracja: 30 grudnia 2015, 17:23
Reputation: 7
Lokalizacja: Poznań
Latam: Tylko Swobodnie
Doświadczenie: Świeżak po Kursie
Kontakt:

Re: COVID dzień 56. I następne.

Postautor: micro » 28 maja 2020, 15:42

" Stanęliśmy na noc koło podziemnej fabryki samolotów oddechowych..."
Ciekawe samoloty produkowali w tej fabryce :D .
Roman Michalak


Wróć do „Szwarc, mydlo i powidlo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość