Ze wstydem stwierdzam, że chyba coś mi umknęło, jeśli chodzi o spiralę, mimo wieloletniego doświadczenia w lataniu.
Czytając posty tego wątku, odnoszę wrażenie, że mowa jest o dwóch, zasadniczo różniących się, stanach lotu: spirala i spirala upadkowa.
Czy jest jakieś kryterium rozdzielające te dwa stany? Pytam, bo uczyłem się wykonywania spirali "na dziko" czyli jako samouk. Za pierwszym razem po prostu zaciągnąłem sterówkę i czekałem co będzie. Początkowo spokojny obrót, w pewnym momencie zamienił się w szaloną wirówkę, wciskającą w deskę uprzęży, Wytrzymałem tak długo, na ile pozwoliły mi nerwy, czyli dosyć krótko i odpuściłem gwałtownie sterówkę. Oczywiście wyszła z tego mega hopka, po czym zobaczyłem skrzydło na wysokosci horyzontu (albo niżej), ale po przyhamowaniu wszystko wróciło do normy. Skrzydło - Vox.
Czy to była spirala upadkowa?
Potem jeszcze wielokrotnie wykonywałem spiralę w ten sposób - sterówka "do dechy" (skrzydła- Sigma 7, Rook 2). Koncentrowałem się tylko na delikatnym odpuszczaniu, żeby ograniczyć wahnięcie przy wyjściu. Ostatnio dopiero (z uwagi na podeszły wiek
) zacząłem kontrować lekko zewnętrzną sterówką.
Czy to wszystko były spirale upadkowe?
Bo jeżeli tak, to uważam, że wyprowadzenie z takiej sprali nie różni się niczym od wprowadzenia z każdej innej spirali, o kontrolowanej prędkości opadania.
A może po prostu miąłem szczęście, albo latam na wyjątkowych skrzydłach?
Jarek mógłbyśsię odnieść do tego co napisalem? Chodzi mi o to, czy granica jest faktycznie jakościowa, czy tylko ilościowa - od pewnego momentu (zależnego od predkości opadania) spiralę nazywamy "upadkową"
Pozdrawiam
Waldek