Chodzi mi o logistykę. Wyglądam przez okno, fajny warun - urywam się z roboty (na szczęście swojej) ale czasu jak zwykle niewiele,
rozkładam się z wyciągareczką, holuję coś tam polatam wkoło komina albo i nie, zawsze latając tak, żeby w razie lądowania móc w stosunkowo krótkim czasie dojść z buta ( albo jeszcze lepiej wylądować w miejscu startu) i się wyciągnąć 2,3 raz albo zwinąć sprzęt i dokończyć robotę biznesową

Standardowo to wygląda tak, że mimo bardzo miło spędzonego czasu w powietrzu udaje mi się oblecieć 2-3 kominy i w nich podyndać ale świadomość odlecenia zbyt daleko każe mi kierować się bliżej startowiska. W sumie mi wystarcza być na górze nad startowisiem, nie mam parcia robić długich przelotów ale siłą rzeczy wymuszone jest latanie z wiatrem.
Jak się jest kiepskim pilotem jak ja to logistyka zeżre cały wolny czas zamiast w tym czasie latać ( choćby przez kolejne wyciągnięcia i próby dorwania kominów ).