wlaskow pisze:Problemem jest zarządzanie ludzką percepcją. Największy gracz robi to globalnie. Reszta graczy stara się oddziaływać lokalnie. Jeżeli ktoś dobrze obsługuje interesy dużego gracza (globalnego/lokalnego) to ma dobrą prasę (globalną/lokalną). Nazywany jest demokratą, który przynależy do społeczności międzynarodowej lub bojówkarzem o wolność - jeżeli jesteś wyrobnikiem na dole drabiny społecznej. Jeżeli źle obsługujesz interesy dużego gracza - wtedy nazywany jest dyktatorem/dyktatorkiem, w skrajnych przypadkach terrorystą. Czuwają nad tym zawodowi społeczni anestezjolodzy (czyt. dziennikarze, publicyści, reżyserzy etc.) którzy wiedzą, z której strony chleb jest posmarowany.
Niestety większość ludzi z wykształceniem przewyższającym swoją inteligencję lub po prostu oszukanych (tych jest więcej) siedzi w pokoju dla dzieci w którym wierzy się, że świat kręci się wokół wartości. Reszta oświeconych siedzi cicho, wykorzystując głupotę, niewiedzę i naiwność pozostałych lub ograniczają się do kibicowania wszystkiemu co schludne i niezakłamane (tych jest mniej).
To, że walka o władzę jest cyniczna nie usprawiedliwia bagatelizowania wartości. Władza jest tylko jedną z wartości i nie może być stawiana ponad inne. To, że udało się jej wyjść ponad grupę i lokalność, nie znaczy, że jest wartością głowną, najważniejszą i wartą poświęcenia innych wartości, które są równie ważne i mają takie samo umocowanie w naszej naturze. Twoja opinia jest obciążona specyfiką naszych czasów, a to zaledwie kilka ostatnich tysięcy lat.