Postautor: der » 24 kwietnia 2018, 09:58
Szydzisz. I jeszcze dalej w to brniesz.
No to teraz wyobraź sobie, że jesteś instruktorem.
Przez ostatnie dwa lata wyszkoliłeś 40 kursantów i ani jeden ! nie ma zdanego egzaminu bo nie ma go kto przeegzaminować.
Papiery się piętrzą, ubezpieczenie kursantów się dawno skończyło. Telefony czerwone od tego, kiedy i gdzie egzamin. Ci zdesperowani i bardziej ogarnięci kursanci przemierzają całą Polskę na ostatnią chwilę, bo po pewnym zdarzeniu informacje na stronie SILPu o planowanym egzaminie przestały się pojawiać.
U tych jesteś niechybnie spalony. Możesz zapomnieć o tym, że mu cokolwiek sprzedasz czy zabierzesz komercyjnie na latanie (a to właściwie dopiero jest jakiś zarobek z takiego kursanta), bo po prostu będzie zrażony. Większość z nich przez ten okres nie lata. Nic nie robi. Bo zgodnie z tym co im do głowy przez kurs nawbijałeś boją się bez papierów cokolwiek robić. Obiecałeś egzamin na koniec szkolenia, bo przecież tak dotychczas bywało...
Czasem zadzwonisz raz, drugi, trzeci do kogoś przy okazji szkolenia nowego narybku, by ci zalegający wpadli i poświęcasz im ponownie czas, by odruchy bezpowrotnie nie zniknęły. Właściwie odrabiasz ponowną robotę za zjedzony chleb. Co ambitniejsi sami się pojawiają. Na szkoleniu potrafi się robić niezdrowa atmosfera, kumulacja.
Dowiedziałeś się, że ktoś zrobił papiery egzaminatora. Dzwonisz, niestety ten oględnie sugeruje, że ma Cię w dupie i nie będzie dla ciebie pańszczyzny odwalał.
Ufff. Coś się po czasie klaruje. Szef wszystkich szefów wziął się osobiście za wycieczki po kraju i zaczyna egzaminować.
Problem w tym, że masz nie tylko w drodze trzeci rocznik, ale pozostałe dwa do przeegzaminowania. Na jednym egzaminie nie ma szans tego wszystkiego obskoczyć. A jeszcze zgodnie z obowiązującymi zasadami, zajechać do Ciebie ma prawo każdy kursant z Polski, tak jako to bywało z tymi Twoimi, jeśli tylko w odpowiedniej chwili się zgłosi.
Ciężkie czasy, to kiedy kończy się sezon, a Ty liczysz czy wydoisz z kasą spłacenie rat za nowy sprzęt na przeszły sezon.
Ciężkie czasy, to okres, kiedy okazuje się, że brakuje choćby 5 osób na wyjazd, na który zwykle był komplet na kwartał przed, bo Ci sprzed 3-4 lat się usamodzielnili, a ci sprzed dwóch jeszcze nie latają, bo nie mogą.
Ciężkie czasy, to kiedy dealer atakuje Cię pod koniec roku o dwa czy trzy skrzydła, które wziąłeś na stan, bo zwykle pod koniec sezonu między nowy narybek się rozchodziły, a obecnie wszystko wisi w powietrzu.
I to wszystko przez to, że pojawił się zupełnie niezależny od Ciebie brak płynności w egzaminowaniu.
Dla jednego "ciężkie czasy" to migawki z drugiego końca świata oglądane w telewizji. Choć za "płotem" czai się niebezpieczeństwo, to zgodnie z zasadą "czego nie widzę tego nie ma" udaje się że problem nie istnieje.
Dla drugiego ciężkie czasy, to tu i teraz, aby mogło się robić to co obrało się za swoją drogę życiową. Bez zażenowania przed innymi, tak jak potrafi się to najlepiej. I żeby było co do garnka wsadzić.