Post autor: ciacholot » 16 listopada 2018, 11:24
Nie wiem jak to było czy jest u Was, ale uważam, że to jest, albo powinno byc tak:
Jestem młodym pilotem nigdy nie latającym na żaglu-klifie. To nie jadę sam i nie startuję zaraz po przyjeździe, bez rozmowy z nikim, w tłum latających miejscowych pilotów. Czy ktoś tak robi? Nie wydaje mi się. Raczej każdy z nas jedzie z kimś w nowe miejsce, ewentualnie zasięga języka na startowisku od kogoś kto tam już latał i wie co i jak. W najgorszym wypadku siada i się przygląda co się dzieje i jakie są zachowania. Nie wiem jak Wy, ale ja znam ze swojej skromnej praktyki takie właśnie zachowania i nie słyszałem o kozakach którzy po kursie jakimkolwiek jadą sami odegrać macho na pobliski klif bez zapoznania się z czym to się je. Teoretyczne rozważania można snuć, ale na startowisku, przynajmniej ja, zawsze start poprzedzam rozeznaniem i zapoznaniem się z miejscówką, jej potencjałem, lądowiskiem, zagrożeniami i zwyczajami tam panującymi. Często bywa, że w jednym miejscu są dwa lub więcej startowisk i to też należy wiedzieć i brać pod uwagę, żeby nie heblować uparcie na drodze startowej. To jest wiedza miejscowa, którą trzeba poznać, a jak się zaczyna lub jest się gdzieś pierwszy raz to nie jest żadnym faux-pas zapytać o zwyczaje czy dokładnie o to co tu wszyscy robią po nawrocie i jak się należy zachować. Ja tak robię i się nie wstydzę, że nie wiem, bo wolę wiedzieć niż po walnięciu udawać miszczunia i że wina tego drugiego, a kulasy i kręgosłup moje połamane...
Nie wiem jak to było czy jest u Was, ale uważam, że to jest, albo powinno byc tak:
Jestem młodym pilotem nigdy nie latającym na żaglu-klifie. To nie jadę sam i nie startuję zaraz po przyjeździe, bez rozmowy z nikim, w tłum latających miejscowych pilotów. Czy ktoś tak robi? Nie wydaje mi się. Raczej każdy z nas jedzie z kimś w nowe miejsce, ewentualnie zasięga języka na startowisku od kogoś kto tam już latał i wie co i jak. W najgorszym wypadku siada i się przygląda co się dzieje i jakie są zachowania. Nie wiem jak Wy, ale ja znam ze swojej skromnej praktyki takie właśnie zachowania i nie słyszałem o kozakach którzy po kursie jakimkolwiek jadą sami odegrać macho na pobliski klif bez zapoznania się z czym to się je. Teoretyczne rozważania można snuć, ale na startowisku, przynajmniej ja, zawsze start poprzedzam rozeznaniem i zapoznaniem się z miejscówką, jej potencjałem, lądowiskiem, zagrożeniami i zwyczajami tam panującymi. Często bywa, że w jednym miejscu są dwa lub więcej startowisk i to też należy wiedzieć i brać pod uwagę, żeby nie heblować uparcie na drodze startowej. To jest wiedza miejscowa, którą trzeba poznać, a jak się zaczyna lub jest się gdzieś pierwszy raz to nie jest żadnym faux-pas zapytać o zwyczaje czy dokładnie o to co tu wszyscy robią po nawrocie i jak się należy zachować. Ja tak robię i się nie wstydzę, że nie wiem, bo wolę wiedzieć niż po walnięciu udawać miszczunia i że wina tego drugiego, a kulasy i kręgosłup moje połamane...