Post autor: der » 20 lutego 2021, 23:28
Zapomniałem wspomnieć, gdzie w tym wszystkim miejsce na rozwód?
Ano właśnie wtedy, gdy samica traci kontrolę. Kiedy "nie dam" zupełnie traci na znaczeniu. Gdy zamiast poruchać pojawia się polatać, powędkować, popływać, popić. I nic to, że taki samiec to robił przed związkiem. Każda samica w domyśle ma sprowadzenie samca na tę właściwą drogę. Kontroli. Bo jej na pewno się to uda. Gdy jednak dzieje się inaczej, czas na zmiany. Na nowy bardziej podatny materiał. I nic to, że dopóki go nie upoluje jest jej dwukrotnie gorzej i trudniej niż dotychczas. Jej i dzieciom. Ale kto by troszczył się o dzieci. W tym silnie katolickim kraju od pokoleń to matka przejmuje dzieci. Jakakolwiek by ona nie była. Aby ojciec je dostał ta musiała by się zabić, zejść z powodu choroby albo zjebać bez śladu do niemieckiego burdelu. A i wtedy nie jest to takie oczywiste, bo prędzej może je dostać matka samicy niż sam samiec. Dzieci służą wtedy jako karta przetargowa. Przedłużacz do kontroli na odległość. I o tym ten wątek. W sumie dobrze, że łba nie odgryza. Autorowi życzę, by jego była samica jak najszybciej znalazła zmiennika. Wted mu trochę odpuści. Ale na dziecku niech nie oszczędza. Bo ono jest tu ofiarą a nie winowajcą. A na przyszłość trzymać plemniki na wodzy, jeśli nie jest się gotowym do poświęcenia czasu, nerwów i peniędzy jako rekompensaty błędów własnego popędu.
Zapomniałem wspomnieć, gdzie w tym wszystkim miejsce na rozwód?
Ano właśnie wtedy, gdy samica traci kontrolę. Kiedy "nie dam" zupełnie traci na znaczeniu. Gdy zamiast poruchać pojawia się polatać, powędkować, popływać, popić. I nic to, że taki samiec to robił przed związkiem. Każda samica w domyśle ma sprowadzenie samca na tę właściwą drogę. Kontroli. Bo jej na pewno się to uda. Gdy jednak dzieje się inaczej, czas na zmiany. Na nowy bardziej podatny materiał. I nic to, że dopóki go nie upoluje jest jej dwukrotnie gorzej i trudniej niż dotychczas. Jej i dzieciom. Ale kto by troszczył się o dzieci. W tym silnie katolickim kraju od pokoleń to matka przejmuje dzieci. Jakakolwiek by ona nie była. Aby ojciec je dostał ta musiała by się zabić, zejść z powodu choroby albo zjebać bez śladu do niemieckiego burdelu. A i wtedy nie jest to takie oczywiste, bo prędzej może je dostać matka samicy niż sam samiec. Dzieci służą wtedy jako karta przetargowa. Przedłużacz do kontroli na odległość. I o tym ten wątek. W sumie dobrze, że łba nie odgryza. Autorowi życzę, by jego była samica jak najszybciej znalazła zmiennika. Wted mu trochę odpuści. Ale na dziecku niech nie oszczędza. Bo ono jest tu ofiarą a nie winowajcą. A na przyszłość trzymać plemniki na wodzy, jeśli nie jest się gotowym do poświęcenia czasu, nerwów i peniędzy jako rekompensaty błędów własnego popędu.