Z tego co widzę to sprawy egzaminów rozwiązano przez dodanie ustępu 12 do paragr. 2 rozporządzenia.
d) dodaje się ust. 12 w brzmieniu:
„12. Wyłącza się zastosowanie do bezzałogowych statków powietrznych o
masie startowej nie większej niż 5 kg, używanych wyłącznie w operacjach w
zasięgu widoczności wzrokowej VLOS w celach innych niż rekreacyjne lub
sportowe, przepisów:
1) art. 95 ust. 3 pkt 6, art. 96 ust. 1 pkt 7, art. 99 ust. 1 ustawy oraz pkt 1.3.1.5 i
1.3.1.6 załącznika nr 6 do rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa
i Gospodarki Morskiej z dnia 3 czerwca 2013 r. w sprawie świadectw
kwalifikacji (Dz. U. z 2017 r. poz. 288);
2) art. 105 ust. 1 ustawy, z wyłączeniem osób wykonujących operacje na
podstawie posiadanego uprawnienia instruktora INS.”;
Ale to powyżej to już jest formalność. Domyślam się że nie odbyło się to na zasadzie pójścia do ministerstwa, złożenia propozycji i już.
Trzeba pamiętać że minister który wydaje rozporządzenie chce mieć przekonanie że tworzy dobre prawo. Przypuszczam że inicjatywa wychodzi z ULCu, i to ULC trzeba przekonać do tej zmiany. Jakie na to są szanse. Nie wiem. To może ocenic chyba tylko zarząd SILPu który z ULCem się "zmaga" od dawna.
Chcę się też odnieść do tego co napisał TS (Tomek?)
Zgadzam się z tym że egzamin powinien być poważnie potraktowany, bez ściągania i przepuszczania ludzi którzy nie spełniają warunków. Jeśli jest niech rzeczywiście weryfikuje umiejętności i nie pozwala na przepuszczanie niedouczonych kursantów.
I zgadzam się z tym że egzaminatorzy powinni być niezależni, nie powinni być jednocześnie instruktorami. Mimo że sam jestem od niedawna egzaminatorem, zdajesobie sprawę że nie jest to najlepsze rozwiazanie - instruktorzy/egzaminaotrzy. Ale kto inny miałby być egzaminatorem?
Pokaż mi chętnych na egzaminatorów paralotniowych, spoza grona instruktorów. Osoby z kwalifikacjami żeby być egzaminatorami. Ja takich nie widzę. Przy okazji problem z formą egzaminu. Z teorii jest tylko jeden zestaw 100 pytań, który już dawno wypłynął w świat. Egzamin praktyczny nie ma dokładniej określonej formy, tzn. co dokładnie ma zaliczyć egzaminaowany i w jakich widełkach żeby zdać, lub nie zdać. Z grubsza jest to podane tylko w protokole egzaminu praktycznego. I są to absolutne minima.
Słusznie też zauważył Zbyszek. Egzamin teraz robi się przy tak znikomych umiejetnościach że nic nie stracimy jak go nie będzie. Dlatego ja byłbym za tym żeby egzamin przenieść na uprawnienia na poziomie IPPI 4. Jeśli w ogóle go nie zlikwidować.
Jest oczywiście związane z tym zagrożenie, które znamy z czasów "Kart Wyszkolenia". Byli wówczas instruktorzy którzy wydawali taką kartę wyszkolenia, czyli uprawnienia do samodzielnego latania osobom które nie powinny ich dostać. Czy jesteśmy w stanie wymyślić sposób żeby tego uniknąć? Może właśnie uszczegółowienie programu szkolenia i określenie metodyki szkolenia (coś co zrobił Jaro) jest jakimś wyjściem.
Pozdro.