No dobra. W kominku napalone, można coś skrobnąć.
Najpierw starowania za tylne taśmy. Skąd się to wzięło? Ano z niemocy. Gdy zaczęły się dwurzędówki to na początku nie było żadnego problemu. No i zaczęły się problemy. Bo okazało się, że w takiej wyczynówce podczas lotu na speedzie dotknięcie sterówek powoduje fronta. A jak tu się ścigać i nie móc dotknąć sterówki? Pilot wyczynowy w sytuacji, gdy skrzydło skacze mu do przodu prędzej pociągnie za heble niż popuści speeda. Taka rasa. No to konstruktorzy kazali się pilotom wyczynowym trzymać za tylne taśmy żeby przypadkiem nie ciągnęli za sterówki na speedzie. A żeby wiedzieli za co mają się trzymać, bo tych taśm jest kilka i są bardzo cieniutkie, to dodali im uchwyciki. Gdy zobaczyli to piloci latający na innych skrzydłach, to pomyśleli, że oni mogą latać też bardziej wyczynowo gdy będą trzymali się na tylne taśmy. No, ale jak tu się trzymać jak nie ma uchwycików. No to dawaj producencie uchwyciki do mojej dryndy, bo nie kupię skrzydła jak nie będzie szkolno wyczynowe. A producent proszę bardzo. Życzy pan kulki, uchwyt do spłuczki, strzemię czy coś bardziej fikuśnego? Zresztą nie ma znaczenia. Przecież nawet jak będzie ktoś z tego korzystał, to będzie myślał że tak być powinno. W końcu trochę rozrywki w powietrzu gdy widzi się pilota który na speedzie hailuje dwoma rękami to dość zabawny widok. A musi hajlować, bo zgodnie z teorią sterowanie tylnymi taśmami musi się odbywać bez zaciągania sterówek co zmusza pilotów, którzy najczęściej nie potrafią sobie przestawić uchwytów sterówkowych w niższe położenie do trzymania tylnych taśm tak wysoko, że ręce mają całkowicie wyprostowanie. Ani to eleganckie, ani wygodne, ani ergonomiczne, ani w sumie skuteczne bo za wyjątkiem tych skrzydeł, które podwijają się na speedzie po dotknięciu sterówek to użycie sterówki z razie potrzeby jest skuteczniejsze i wygodniejsze niż przerzucenie się z jednego sposobu sterowania na drugi.
A teraz uchwyty sterówkowe i ich dodatkowe ozdobniki. Ja trzymam je nachwytem, a w chwycie jest solidny kołek, który poprawia mi czucie sterówki. Robię tak z kilku powodów. Pierwszy to czucie skrzydła. Tak, wiem. Sam kiedyś szukając największej finezji w sterowaniu doszedłem do tego, że najlepiej w wingoverach mi się steruje gdy trzymam palec na lince sterowniczej tuż ponad uchwytem a sam uchwyt oplata mi dłoń, ale w praktyce to się sprawdzało jedynie przy takich łagodnych zwrotach. Kolega poszedł dalej bo owijał sobie linkę wokół palca, ale gdy go odmroził, to przestał. Trzymanie nachwytem ma jeszcze jedną zaletę. Oto homunculus:
- homunculus.png (53.68 KiB) Przejrzano 9401 razy
Ten człowieczek ma ukazane proporcje ciała zgodnie z rozmieszczeniem receptorów czuciowych. Tam gdzie jest dużo receptorów to te części ciała są duże, a tam gdzie mało to małe. No i widać, że dłonie są dość duże. Trzymając sterówki w dłoniach cały czas czujemy nacisk na te receptory. I to jest podstawowa informacja dla nas z jaką siłą ciągniemy za sterówki. Są co prawda jeszcze prioprioreceptory informujące naszą podświadomość o pozycji rąk, ale wydaje mi się że precyzja tych jest dużo mniejsza, niż receptorów czuciowych z powierzchni skóry. To wszystko jest powodem, dla którego trzymam sterówki zawsze nachwytem, zawsze w takich samych rękawiczkach i nie wprowadzam żadnych zmian zmieniających moje odczucia w sterowaniu. Trzymanie za poprzeczny kołek powyżej sterówki to też trzymanie nachwytem gdzie pętla sterówki nie przenosi praktycznie obciążeń. Natomiast przekładanie dłoni przez sterówkę krytykuję jako złe i potencjalnie niebezpieczne gdy trzeba rzucić zapas. Oczywiście wielu pilotów tak lata i będzie tego sposoby trzymania sterówek bronić jak niepodległości
Niestety Chrząszczu mnie zmusił do napisania tego eleboratu który i tak nic nie wniesie do dyskusji bo każdy pozostanie przy własnych przekonaniach.