Tuptanie w miejscu podczas wnoszenia skrzydła nad głowę wynika z tego, że nikt takiemu tuptającemu pilotowi nie powiedział, że start należy rozdzielić na dwie fazy, wnoszenie skrzydła i rozbieg. Podczas pierwszej fazy trzeba naprężyć linki i przytrzymać praktycznie stojąc w miejscu.
Jeśli siła wiatru jest zbyt niska, a start z różnych przyczyn może być tylko odwrócony, naprężenie linek i stanie w miejscu to zbyt mało.
Taki start się nie uda. A co kiedy podmuch, w którym odpalamy okazuje się być z odchyłką i pod którąś połówkę trzeba dotuptać ?
Słaby kontakt z podłożem powoduje że na palcach trudno się rozpędza. Wystarczy wtedy ugiąć trochę kolana i obniżyć ciało żeby stanąć całymi stopami. Kluczem jest zrozumienie, że do startu paralotni potrzebne jest dociążenie zamiast biegania.
Jeśli wieje na tyle mocno, że zabiera w dwóch krokach, ale dalej specyfika startowiska powoduje, że zanim się od niego nie odejdzie to wyżej nie chce, wtedy lepiej te kilka kroków na palcach zrobić dopędzając skrzydło niż z ugiętymi kolanami, które sprawią, że wpadniemy w uprząż wygrzebywać się z okolicznych krzaków.
W mojej ocenie każdy start może być inny i powinien być dobrany do okoliczności, szerokości, długości startowiska, przeszkód terenowych, prędkości wiatru, obłożenia startowiska. Czasem trzeba nawet potuptać. Osobiście nic w tym nie widzę zdrożnego. Wpojone tuptanie niezależnie od okoliczności mają PPGanci. I tych najłatwiej odróżnić od reszty na takim swobodnym wyjeździe. Nie lubią startu odwróconego, odpalają klasykiem nawet przy sporym wietrze, a pomimo posiadania skrzydła nad głową i tak muszą się zawsze upewnić czy ono tam jest
![Smile :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)