Myślę że w paralotniarstwie swobodnym jest pewien problem globalny który już widziałem 15 lat temu i do dzisiaj się praktycznie nic w tym temacie nie zmieniło. Na przykład:
- Dużo pilotów po kursie zapomina że istnieje coś takiego jak łączka gdzie można szlifować kontrolę nad skrzydłem na ziemi i powinno się na to przeznaczać minimalnie 15-20% z całkowitego czasu jaki przeznaczamy na latanie przynajmniej w pierwszych 3-4 latach nauki. Wynika to w większości przypadków z lenistwa i chęci popychania pierdół w gronie znajomych. Jednak sama wymiana poglądów niczego nie zmieni, trzeba brać sprawy w swoje ręce.
- Wielu pilotów zbyt mocno próbuje dbać o swój sprzęt co sprowadza się do sytuacji że paralotnia jest jak "pilot od telewizora który nigdy nie został wypakowany z foli ochronnej"

.
- Wiele osób zapomina że maślane warunki są w stanie zminimalizować poziom stresu do takiego poziomu że odważymy się zrobić rzeczy których w termice nigdy normalnie nie wykonamy.
Ale dość tego wujowania z mojej strony

. To co chciałem podkreślić to po prostu fakt że na górę można się dostać przy pomocy własnych nóg co wpływa bardzo pozytywnie na nasze zdrowie i podnosi poziom zadowolenia z życia. Oczywiście nie każdy ma takie góry jak ja koło domu. Jak ich nie ma i wieje o 6:00 rano to można po prostu iść na łączkę a potem w bagażniku wysuszyć sprzęt i dzień w pracy będzie wyglądał o 100% lepiej.
Pozdrawiam,
Jarek