Rozpoczynają ten wątek pod pojęciem sam, miałem bardziej na myśli sytuacje, gdy podejmujemy samodzielnie decyzję np. będąc jeszcze w domu. Jedziemy na obrane miejsce startu, gdzie znowu jesteśmy sami ( dosłownie ). Musimy sami zdecydować, czy lecieć czy nie, a jeśli tak to dalej lecimy samotnie, w tym dosłownym sensie, że tylko ktoś znajomy lub rodzina wie, że pojechaliśmy latać.
Mimo to całkiem inne wyzwanie, inne dylematy, niż kolejka na górce czy do holu i odlot ( nie w tandemie

)
Pomijam już przytoczoną wcześniej Islandię gdzie powrót z "przerwanego lotu" trwa dwa dni piechotą, ale w naszych warunkach powrót też jest jakimś tam wyzwaniem dla typowego mieszczucha, który rano musi zdążyć do pracy
