Post autor: uriuk » 18 września 2016, 13:44
Ucze sie latac sztywnoplatami (samoloty, szybowce). Znaczy sie licencje mam juz dawno w kieszeni i nalot taki, ze od biedy moglbym sie zglosic na kurs instruktorski (bo zanizyli minima). Zaraz sie odezwie moj byly instruktor i mnie smiechem zabije. I bedzie mial racje.
Bo sama licencja pilota nie czyni. To dopiero poczatek nauki.
Kiedys musialem polatac kilka godzin z pilotem z Zelaznych (to taki acro team jakby ktos nie wiedzial). Skoro juz mialem z nim latac, to poprosilem, zeby mnie czegos nauczyl. Zgodzil sie i zaproponowal najtrudniejsza figure akrobacji, mianowicie... lot po prostej. Kazal mi leciec z Poznania do Gorzowa tak, zeby nie zejsc z kursu wiecej niz 10 m. Z poczatku myslalem, ze sobie jaja robi. Pozniej, ze to niewykonalne.
Okazalo sie, ze gosc wie co robi. Po pierwsze to wykonalne, a po drugie to byla naprawde potrzebna lekcja.
Zeby robic jakies hakenkrojce najpierw trzeba sie nauczyc latac prosto. To znaczy zeby np skrzydlo nie tanczylo nad glowa, zeby zakret byl zakretem a nie jakims piruetem poloczonym z podwojny axlem.. Ma byc wprowadzenia, stale pochylenie i i prawidlowe wyjscie. Oczywiscie z utrzymaniem stalej predkosci.
Jesli cwiczymy spirale, to ma byc spirala. W pelni kotrolowana i z wyjsciem w trzech zwitkach bez "podwieszenia" Osobiscie uwazam, ze spirala opanowana jest wtedy , gdy potrafimy wyjsc z niej 10x pod rzad na zadany kierunek (np w slonce). No ale do takiego wyjscia musimy miec opanowane wczesniejsze elementy lotu, np trzymanie skrzydla za morde tak, zeby sie nie kiwalo.
Ucze sie latac sztywnoplatami (samoloty, szybowce). Znaczy sie licencje mam juz dawno w kieszeni i nalot taki, ze od biedy moglbym sie zglosic na kurs instruktorski (bo zanizyli minima). Zaraz sie odezwie moj byly instruktor i mnie smiechem zabije. I bedzie mial racje.
Bo sama licencja pilota nie czyni. To dopiero poczatek nauki.
Kiedys musialem polatac kilka godzin z pilotem z Zelaznych (to taki acro team jakby ktos nie wiedzial). Skoro juz mialem z nim latac, to poprosilem, zeby mnie czegos nauczyl. Zgodzil sie i zaproponowal najtrudniejsza figure akrobacji, mianowicie... lot po prostej. Kazal mi leciec z Poznania do Gorzowa tak, zeby nie zejsc z kursu wiecej niz 10 m. Z poczatku myslalem, ze sobie jaja robi. Pozniej, ze to niewykonalne.
Okazalo sie, ze gosc wie co robi. Po pierwsze to wykonalne, a po drugie to byla naprawde potrzebna lekcja.
Zeby robic jakies hakenkrojce najpierw trzeba sie nauczyc latac prosto. To znaczy zeby np skrzydlo nie tanczylo nad glowa, zeby zakret byl zakretem a nie jakims piruetem poloczonym z podwojny axlem.. Ma byc wprowadzenia, stale pochylenie i i prawidlowe wyjscie. Oczywiscie z utrzymaniem stalej predkosci.
Jesli cwiczymy spirale, to ma byc spirala. W pelni kotrolowana i z wyjsciem w trzech zwitkach bez "podwieszenia" Osobiscie uwazam, ze spirala opanowana jest wtedy , gdy potrafimy wyjsc z niej 10x pod rzad na zadany kierunek (np w slonce). No ale do takiego wyjscia musimy miec opanowane wczesniejsze elementy lotu, np trzymanie skrzydla za morde tak, zeby sie nie kiwalo.