Zbyszek Gotkiewicz pisze: Proponowane tu przez fotolota samokształcenie się pilotów paralotniowych od podstaw jest obciążone dużym ryzykiem prawnym, ryzykiem nabrania złych nawyków oraz kontuzji z powodu złej oceny warunków do posiadanego sprzętu i umiejętności. Pomijam już tak oczywiste zagrożenia jak na przykład dekapitacja świeżo zakupionym napędem na allegro. Jeśli fotolotowi tak leżą na sercu finanse które są wydawane na zakup umiejętności i wiedzy w czasie szkolenia...
Moze i poruszam temat prowokacyjnie ale obaj macie tu niestety jakies swoje schizy, odnosnie interpretowania moich "propozycji"
...
Przy czym o ile Zbigniewa sprobuje wyprowadzic z "blednych wnioskow ze zle postawionych przeslanek", to z Uriuka "smiglowcami" nie chce dyskutowac(choc akurat o lopatach helikopterowych, troche wiem np. co ma w ich strukurze jaki wplyw na wlasciwosci pilotazowe, autorotacje itp...
).
Jest zupelnie odwrotnie - nikomu nie polecam samodzielnego, poczatkowego "samoksztalcenia sie". Z reguly staram sie przekonywac nowicjuszy(rowniez po pseudokursach) o pojsciu do solidnych nauczycieli(rowniez i bylych), np. o ktorych wiem ze maja indywidualne podejscie i moga poswiecac uczniom, duzo asekurujacego czasu, takze w samodzielnym juz lataniu.
"Jedynie slusznie" narzuconej metodyki szkolen, osobiscie nie wyznaje i uwazam ze sluzy to bardziej zafalszowaniu i czesciowo zacofaniu niz faktycznemu rozwojowi nauczania tych sportow.. Wazna jest solidna efektywnosc wykonanej wspolnie roboty, ktorej nauczycielom bardziej wspolczuwam niz zazdraszczam . Bo klient klientowi, jak by nie mierzyc, nigdynie jest rowny w swoich upodobaniach i zdolnosciach rowniez.
Co do inwestotwania oszczednosci, to caly sek w tym, gdzie nieswiadomy tego jak wyglada faktyczne wyszkolenie, skuszony reklamami klient uiscil wplate. Czasem z uczciwych zrodel, moze sporo taniej zdobyc i przyzwoita wiedze i samodzielne juz umiejetnosci latania. Niz u niektorych wielkich miszczow, pozorantow - gdzie szybko zladuje po paru samoczynnych holach, jako balast bez uzyskania minimalnych samodzielnych umiejetnosci i bez minimum wiedzy potrzebnej do legal egzaminu.
Dlatego przynajmniej co do udostepnienia teorii, to jestem zagorzalym zwolennikiem jej zaktualizowania i ujednolicenia.
Tym bardziej ze jak Zbyszek sam przyznales, nie jest z tym najlepiej u samych instruktorow.
Kwestie wymagan samej teorii, to rzeczywiscie pozostawilbym pomiedzy ULCem ,a uczniami, do spokojnego, rozlozonego w czasie "samoksztalcenia sie".
Dzieki opublikowaniu uporzadkowanych, wymaganych do egzaminu przejzystych materialow(by jedynie tylko w kwestiach nie zrozumialych, truc dupe nauczycielom, ktorzy sami wg. Zbigniewa maja w tym braki...).
I tylko dopiero w takiej przejrzystosci, (bez zafalszowan pseudonadzoru), mozna by kontrolowac przynajmniej posiadany zakres wiedzy w autentycznym systemie egzaminacyjnym online. Potwierdzanie praktyki natomiast, (zamiast rytualu pieczatkowcow) pozostawilbym najlepszej w tym orientacji i sumieniu nauczycieli. Oraz swiadomej samokontroli dopilnowania i rozliczania tych procesow wg. realizacji indeksow, przez zleceniodawcow danej uslugi.
Kto by chcial to na spokojnie sie nauczy teorii z posrod zredagowanych np. 1000 wersji roznych logicznie pouczajacych odpowiedzi albo znajdzie sobie inne dojscia do lewych kwitow- jak np. jest z prawkami.