Post autor: Matul » 23 kwietnia 2018, 13:19
Wiem że temat jest już nieco leciwy, ale pozwolę sobie zająć stanowisko w temacie. Zbyszek powiedział, że ludzie i tak wybierają dogodny termin i miejsce w okolicy i tak, to może być prawdą w części lub nawet większości przypadków, jednak na pewno nie we wszystkich.
Sam przeglądałem oferty kilku szkół i część odrzuciłem bazując na totalnych strzępach dyskusji porozrzucanych po różnych miejscach w internecie. A to okazało się, że jeden nie monitoruje lądowań i kursanci nagminnie kończą loty na dachach i drzewach, a to inny puszcza w złych warunkach... Już nie pamiętam tego wszystkiego bo temat jak wspominałem w swoim wątku chodzi mi po głowie od trzech lat i przeglądem zajmowałem się jakiś czas temu, ale wniosek z tego jest taki, że jestem doskonałym przykładem żółtodzioba, któremu zależy na tym żeby uczyć się od najlepszych i uczyć się rzetelnie. I przedkładam to ponad wygodę dogodnego miejsca i czasu.
Skąd niby miałbym czerpać wiedzę na temat szkół i instruktorów jeśli gdzieniegdzie nie wylałoby się trochę żółci od osób które miały z daną szkołą złe doświadczenia? Z podaniem nazwy szkoły/nazwiska instruktora?
Wiem, że środowisko paralotniowe jest nieduże i rozumiem strach przed podpadnięciem i niesłusznym wykluczeniem przez, jak to nazywacie, wujów, ale kosztem takiego podejścia niestety może być życie kilku lotników. Mówi się, że większość wypadków paralotniowych to błędy pilotów, pytanie teraz jaka część tych błędów jest wynikiem złego wyszkolenia i ilu z pilotów, którzy te błędy popełnili, nie zdecydowałoby się na dany podmiot gdyby wcześniej mieli okazję się zapoznać z rzetelnym podsumowaniem metod dydaktycznych stosowanych przez taką szkołę. Uważam, że właśnie tej ostatniej liczby można by było uniknąć gdyby głośno o tym mówiono.
Z drugiej strony ja nie oczekuję, że nawet najlepszy kurs czy egzamin pozwoli mi na w pełni bezpieczne samodzielne loty, dlatego plan, który obecnie zakładam po drugim etapie to trening bezpieczeństwa, nauka termy, następnie IPPI 4, a później jeszcze kilka sezonów "przysysania się" do doświadczonych pilotów i wyciągania jak największego bagażu wiedzy i doświadczenia - może po takim "programie" będę mógł uznać, że jestem jako-tako samodzielny. Mam niestety wrażenie, że takie podejście nie jest powszechne (słysząc o tym, że większość aktywnych pilotów lata bez ŚKPP).
Wiem że temat jest już nieco leciwy, ale pozwolę sobie zająć stanowisko w temacie. Zbyszek powiedział, że ludzie i tak wybierają dogodny termin i miejsce w okolicy i tak, to może być prawdą w części lub nawet większości przypadków, jednak na pewno nie we wszystkich.
Sam przeglądałem oferty kilku szkół i część odrzuciłem bazując na totalnych strzępach dyskusji porozrzucanych po różnych miejscach w internecie. A to okazało się, że jeden nie monitoruje lądowań i kursanci nagminnie kończą loty na dachach i drzewach, a to inny puszcza w złych warunkach... Już nie pamiętam tego wszystkiego bo temat jak wspominałem w swoim wątku chodzi mi po głowie od trzech lat i przeglądem zajmowałem się jakiś czas temu, ale wniosek z tego jest taki, że jestem doskonałym przykładem żółtodzioba, któremu zależy na tym żeby uczyć się od najlepszych i uczyć się rzetelnie. I przedkładam to ponad wygodę dogodnego miejsca i czasu.
Skąd niby miałbym czerpać wiedzę na temat szkół i instruktorów jeśli gdzieniegdzie nie wylałoby się trochę żółci od osób które miały z daną szkołą złe doświadczenia? Z podaniem nazwy szkoły/nazwiska instruktora?
Wiem, że środowisko paralotniowe jest nieduże i rozumiem strach przed podpadnięciem i niesłusznym wykluczeniem przez, jak to nazywacie, wujów, ale kosztem takiego podejścia niestety może być życie kilku lotników. Mówi się, że większość wypadków paralotniowych to błędy pilotów, pytanie teraz jaka część tych błędów jest wynikiem złego wyszkolenia i ilu z pilotów, którzy te błędy popełnili, nie zdecydowałoby się na dany podmiot gdyby wcześniej mieli okazję się zapoznać z rzetelnym podsumowaniem metod dydaktycznych stosowanych przez taką szkołę. Uważam, że właśnie tej ostatniej liczby można by było uniknąć gdyby głośno o tym mówiono.
Z drugiej strony ja nie oczekuję, że nawet najlepszy kurs czy egzamin pozwoli mi na w pełni bezpieczne samodzielne loty, dlatego plan, który obecnie zakładam po drugim etapie to trening bezpieczeństwa, nauka termy, następnie IPPI 4, a później jeszcze kilka sezonów "przysysania się" do doświadczonych pilotów i wyciągania jak największego bagażu wiedzy i doświadczenia - może po takim "programie" będę mógł uznać, że jestem jako-tako samodzielny. Mam niestety wrażenie, że takie podejście nie jest powszechne (słysząc o tym, że większość aktywnych pilotów lata bez ŚKPP).